piątek, 30 grudnia 2016

Wiedźmin. Wieża Jaskółki - Andrzej Sapkowski

Wieża Jaskółki
Andrzej Sapkowski
Seria: Opowieści o Wiedźminie Geralcie z Rivii - tom 6
Wydawnictwo: Super Nowa
Liczba stron: 428

"Cicho, cicho, dzieci...
Mamo, czy to demony? czy to Dziki Gon? Zmory z piekła rodem? Mamo, mamo!
Cicho, cicho, dzieci. To nie demony, nie diabły...
Gorzej.
To ludzie."

W odludnym miejscu, stała chatka Vysogoty. Była tak dobrze ukryta, że nikt nie byłby w stanie jej znaleźć. Pustelnik w niedalekiej okolicy, na bagnach, kilka dni po Ekwinokcjum znalazł na wpółżywą, około szesnastoletnią dziewczynę z mysimi włosami i przeoraną połową twarzy. Co takiego przydarzyło się tej młodej kobiecie? Kim ona jest? Czy ma coś wspólnego ze strasznymi znakami mającymi miejsce w noc Ekwinokcjum?
W tym samym czasie Geralt wraz ze swoją drużyną próbuje odnaleźć i uratować Ciri. Czy zdążą na czas? Co zagraża wiedźmince?
Co w tym czasie dzieje się z Yennefer?


Mimo tego, że seria zmierza ku końcowi, to historia sprawia wrażenie, że nigdy nie ma zamiaru zdradzić swojego zakończenia. Co rusz pojawiają się nowi bohaterowie jak i powracają starzy, praktycznie już zapomniani. Znikąd wyskakują kolejne wątki, a wszystko jest misternie zaplątane i nie sposób przewidzieć co wydarzy się za chwilę, na następnej stronie. W Wieży Jaskółki jest także więcej niż zwykle filozoficznych zagadnień (np. czy zemsta ma sens?).

"- [...] Jam jest jednak człowiekiem starym, pełnym podejrzeń i zgorzkniałej starczej nieufności...
- Nieufności do mnie?
- Do świata, Ciri. Do świata, w którym szachrajski pozór wkłada maskę prawdy, by wywieść w pole inną prawdę, fałszywą, nawiasem mówiąc, i też próbującą szachrować. [...]"

Przeważająca część tego tomu poświęcona jest Ciri, temu co się z nią działo przez ostatni czas oraz jej planom na przyszłość. Trochę uwagi zostaje w końcu skierowane na Yennefer, natomiast Geralt jest trochę jakby tłem tego wszystkiego, bo przestał być najważniejszy, coraz mniej uwagi mu się poświęca, ponieważ zmieniły się priorytety i to nie on jest teraz głównym bohaterem.


Cała akcja jest płynna, ale i skomplikowana, bo złożenie wszystkiego do kupy nie jest najprostsze. Spowodował to sposób przedstawiania nam minionych wydarzeń. Pan Sapkowski skacze z narracją między bohaterami i czasami. Raz opowiada Ciri, bądź którykolwiek z głównych bohaterów, potem pewna kobieta parę miesięcy/lat później, w jeszcze innym momencie (o ile się nie mylę) przypadkowy facet w przeszłości. Mamy również sceny z niedalekiej jak również naprawdę odległej przyszłości lub wydarzenia dziejące się na drugim końcu świata. Z tego powodu wszystko jest pogmatwane i trudne do zrozumienia. Trzeba się uważnie wczytać i starać na bieżąco układać wszystko w kolejności chronologicznej. Sprawy nie ułatwia multum bohaterów, przepowiedni itp. rzeczy mieszających to wszystko jeszcze bardziej.

"- Czy zdolna jesteś do wybaczenia?
- Wybaczyłam już dawno.
- Nasyciwszy się pierwej zemstą.
- Tak.
- Żałujesz?
- Nie."


Wieża Jaskółki jest kolejnym, pełnym akcji, przemocy i tajemnicy tomem niezwykłych przygód. Mam też wrażenie, że była lepsza od poprzednich części. Na półce natomiast czeka na mnie ostatnia z głównej linii fabularnej książka, a potem jeszcze ostatnie opowiadania.
Nie wiem co jeszcze mam napisać, bo zachęcam was do sięgnięcia po tą serię już od 5 tomów. Pozostaje mi jedynie znowu się powtórzyć: czytajcie Wiedźmina!

8+/10
Pozdrawiam
Sisley
Do wyzwania:

"- [...] gdy się zacznie zastanawiać [...] zabijanie przestaje mieć sens. Zemsta przestaje mieć sens. A do tego nie wolno dopuścić."

piątek, 23 grudnia 2016

Bliźnięta z lodu - S. K. Tremayne

Tytuł: Bliźnięta z lodu
Tytuł oryginalny: Ice twins
Seria itp.: ------
Autor: S. K. Tremayne
Tłumacz: Robert Kędzierski
Wydawnictwo: Czarna Owca
Stron: 336

Kiedyś życie Sarah było idealne, kochała swojego męża, miała dwie, śliczne bliźniaczki, żyli w dostatku i spokoju. Takie luksusy pewnie dla wielu były nieosiągalnym marzeniem. Jeden dzień, jeden wypadek, a wszystko zostało zniszczone. Chodzi tu o wydarzenie, w którym Lydia miała nieszczęśliwy wypadek, który kosztował ją życie. Od tego zdarzenia mija rok, a nieszczęśliwa matka wciąż nie otrząsnęła się z żałoby. Jej małżeństwo stało się delikatne jak porcelana, której niewiele potrzeba aby potłuc się na milion kawałeczków. Do tego dochodzi dziwne zachowanie córki, która uważa że jest swoją zmarłą siostrą. Żeby jakoś sobie poradzić z ciągle nękającymi ich problemami, Moorcroftowie postanawiają przeprowadzić się na wyspę, którą otrzymali wraz z domkiem, w spadku po zmarłej matce Angusa.

,,Klątwą tego miejsca było jego piękno."

Większość historii poznajemy z punktu widzenia Sarah, która dogłębnie przeżyła wypadek jednej ze swoich pięknych córeczek. Straciła część siebie i snuła się po domu jak zjawa przepełniona żałobą. Przeraziło kobietę to, że Kirstie twierdziła że jest Lydią. Zmuszało ją to refleksji. Całą rodziną zaczął rządzić chaos. Jej mąż Angus, który od czasu do czasu uzupełnia opowieść o własną perspektywę. coraz częściej się upija, a żonę swoją traktuje momentami ozięble i z dystansem, jakby wraz z śmiercią córki umarła ich miłość. Oba postacie są melancholijne, dramatyczne, i nie wydają się płaskie.

,,Miłość wciąż się gdzieś kryje: jak zatopiona łódź."

Na początku rozwieję wszelkie wątpliwości cała historia jest prowadzona z trzeciej osoby liczby pojedynczej, narrator natomiast przeskakuje między Sarah i Angusa. Autor dokładnie pozwala nam poznać ich psychikę, myśli wyjaśniające ich zachowanie ale również sekrety o których nie ma pojęcia druga połowa oraz  ich skomplikowane uczucia do siebie. Od samego początku mamy wyraźnie zarysowaną sytuacje w jakiej położona jest rodzina. Rodzice oddalający się od siebie w wyniku żałoby, córka mająca problemy psychiczne z określeniem swojej tożsamości, chyba że zaszła najgorsza pomyłka jaka mogłaby się przydarzyć rodzicielom. Nie ma tu żadnego podziału na postacie pozytywne i negatywne, są tylko ludzie ze zwykłej szarej codzienności.
Myślę, że tą książkę można spokojnie sklasyfikować jako thriller psychologiczny. W każdym razie w miarę rozwoju historii dostrzegamy coraz więcej niewiadomych.  Na kartach tej powieści prawie niemożliwym jest wyłapać jakąkolwiek miłą sytuację co tylko podkreśla jak smutna ona jest. W finałowych wydarzeniach wstrzymywałam powietrze, bo wszystko nabrało takiego tępa, że nawet nie zdążyłam się zastanowić jaki może być koniec, który swoją drogą przebił mój mózg jak balon :).

,,Z niczym przyszliśmy na ten świat i z niczym z niego odejdziemy.
Bóg dał, Bóg wziął."

Podsumowując, nie jest to najlżejsza powieść ze względu na temat. Postacie są wyraziste, fabuła tajemnicza, a wraz z rozwojem wydarzeń powoli nabiera tempa, aż do finałowej akcji. Polecam, tą książkę z czystym sumieniem fanom tego gatunku oraz każdemu, kto ma skończone przynajmniej 15-16 lat, i nie przeszkadza mu/jej panująca ciężka atmosfera.

Pozdrawiam,
By Crystall



"Kiedy jasna gwiazdka błyśnie,
Niech Ci serce radość ściśnie,
Niech choinka jasno świeci,
Niech nadziei płomień wznieci,
Niech kolęda zabrzmi w koło,
Niech świat śmieje się wesoło,
Będzie miło i serdecznie,
A Twe szczęście niech trwa wiecznie."

życzą
Sisley & Crystall

piątek, 16 grudnia 2016

Zielona Mila - Stephen King

Zielona Mila
Stephen King
Oryginalna nazwa: The Green Mile
Tłumaczenie: Andrzej Szulc
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 416

"[...] Ktoś, kto przybywa o północy, aby patrzeć, jak ginie człowiek, ma jakiś silny powód, żeby to zrobić, jakąś szczególną potrzebę, i jeśli egzekucja stanowi właściwą karę, wtedy ta potrzeba powinna zostać zaspokojona. Tych ludzi dręczy jakiś koszmar. Egzekucja miała udowodnić im, że ten koszmar się skończył. Może rzeczywiście na tym to polega. Czasami."


Rok 1932, więzienie stanowe w Cold Mountain i Stara Iskrówka - krzesło elektryczne. Do paki właśnie trafił John Coffey - olbrzym, o załzawionych, niebieskich oczach - podobno brutalnie zamordował dwie małe dziewczynki. Podobno, bo Paul Edgecombe - główny strażnik - nie wierzy w jego winę i postanawia wszcząć własne śledztwo. Pytanie tylko czy na coś się to zda?
W Cold Moutain osadzony jest również Eduard Delacroix - niepozorny Francuz, gwałciciel i podpalacz - oraz, w późniejszym czasie, William Wharton - młodociany, niezrównoważony, agresywny zabójca. Co łączy tych współwięźniów? Jacy tak naprawdę są? Co czuje osoba czekająca już tylko na spełnienie wyroku śmierci?

Zielona mila robi wodę z mózgu. Sposób narracji, klimat panujący przez całą powieść, kreacja bohaterów i ich losy oraz niesamowity styl pisarza sprawiają, że od książki nie idzie się oderwać, doprowadza co rusz do łez, zawału serca lub (na swój sposób) szaleństwa, a po jej zakończeniu czuję się pustkę i myśli tylko o tym co się właśnie przeczytało, skończyło, ile mądrości w sobie kryło.

"Jak przy każdej brudnej robocie, najtrudniej jest zacząć. Dla silnika nie ma znaczenia, czy używa się kluczyka, czy korby; kiedy już zapali, pracuje na ogół bez problemu. [...]"

Bohaterowie u Kinga są tak rozpisani, że ma się wrażenie jakby byli prawdziwi, jakby kiedyś naprawdę żyli, a cała historia naprawdę miała miejsce. Mamy możliwość wniknięcia w świat, który kryje się za więziennymi kratami i poznania go od tej "innej" strony, a nie tylko wymiaru sprawiedliwości. Książka porusza również wiele trudnych tematów, takich jak: ocenianie po wyglądzie, kara za zbrodnię czy życie po śmierci. Skłania tym czytelnika do refleksji nad swoim postępowaniem i sposobem myślenia. Dodatkowo tajemniczy wątek fantastyczny dodaje dramatyzmu i powodów aby zastanowić się nad życiem.

Zielona mila jest spisanymi przez Paula Edgecombe'a wspomnieniami, (co za tym idzie) narracja jest z jego perspektywy, poza tym wydarzenia nie są przedstawione po kolei, a niektóre rozdziały "powtarzają się" (to akurat może być spowodowane tym, że autor chciał przypomnieć co się działo w poprzednim tomiku, ponieważ pierwotnie ta powieść była wydana w kilku częściach), przez co, zwłaszcza z początku, trudno się połapać w wątku i ułożyć sobie te wszystkie wydarzenia chronologicznie. Nie przeszkadza to bardzo w czytaniu, wręcz nadaje wrażenia jakby co wieczór "dziadek opowiadał" o swoim życiu i czasami specjalnie tak przeskakiwał wydarzenia, żeby jeszcze bardziej zbudować napięcie i zaciekawić słuchacza.

"[...] daty nie mają w końcu tak dużego znaczenia, jeśli ktoś pamięta to, co widział, i potrafi ułożyć zdarzenia w odpowiedniej kolejności."

Zielona mila była moim pierwszym spotkaniem z twórczością Stephen'a King'a, dlatego nie miałam pewności czego się spodziewać, chociaż dużo się o nim naczytałam. Niezwykle urzekła mnie historia którą zawarł w tej powieści i nie mogę się doczekać aż zobaczę ten sławny film (tak, jestem tą jedyną osobą na świecie, która nie widziała, bądź nie pamięta żeby kiedykolwiek widziała ten film). Natomiast na półce czeka już na mnie Cmętarz Zwieżąt, na którego lekturę nie mogę się doczekać, ponieważ styl i sposób prowadzenia narracji i fabuły tego autora jest dla mnie idealny <3.

Książkę polecam wszystkim, ale raczej starszym czytelnikom, ponieważ pojawia się tu parę brutalnych opisów, oraz ciężkich momentów. Powieść na pewno nie jest horrorem, ale parę scen jest w stanie wstrząsnąć człowiekiem i to mocno. Nie wiem, czy ta historia przypadnie każdemu do gustu, ale wszyscy powinni chociaż spróbować, bo ta historia po prostu jest warta poznania. Przeczytajcie ją, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście!

10+/10
Pozdrawiam
Sisley
Do wyzwania:

"[...] Nikt z nas się nie skarżył; i tak na nic by się to nie zdało. Ziemia kręci się i nie sposób na to poradzić. Można kręcić się razem z nią albo zatrzymać się w miejscu, żeby zaprotestować i polecieć na łeb, na szyję."

piątek, 9 grudnia 2016

Niezauważalna - Marcus Sedgwick

Tytuł: Niezauważalna
Tytuł oryginalny: She is not Invisible
Seria itp.: ------
Autor: Marcus Sedgwick
Tłumacz: Agnieszka Walulik
Wydawnictwo: Foksal
Stron: 250



Ojciec Laureth jest popularnym pisarzem, który w ostatnim czasie całkowicie dał sie pochłonąć zbieraniu informacji na temat zbiegów okoliczności. Chciałby w przyszłości wydać książkę opartą na tym zjawisku, w tym celu wyjechał do Szwajcarii. Przynajmniej tam powinien być, ale z pewnego e-mailu, który przeczytała jego córka, wynika że jest w Nowym Jorku. Dziewczyna po upewnieniu się, że wiadomość jest autentyczna, natychmiastowo postanawia wyruszyć wraz ze swoim młodszym bratem do Ameryki, aby odnaleźć tatę. Może to nie byłoby nic nadzwyczajnego albo porywającego gdyby nie fakt, że Laureth jest niewidoma.

,, [...] Nigdy nie wiadomo, co jest prawdą, a co nie,
co jest możliwe albo niemożliwe, póki się tego nie sprawdzi."

Bardzo często się zdarza, że główna postać, czymś się wyróżnia i tak jest w tym przypadku. Ja do tej pory nie przeczytałam żadnej książki gdzie niepełnosprawna osoba jest na pierwszym planie, nie mówiąc już o prowadzeniu przez nią narracji. Wbrew pozorom jest ona zaradna i w stosunku do niektórych ludzi zadziorna. Niestety, jeśli chce żeby ludzie zbyt łatwo nie poznawali się na tym, że nie widzi, potrzebuje do tego swojego brata - Benjamina.  Świetnie się dogadują i ufają sobie, są zgranym i nieco dziwnym rodzeństwem, dlaczego? Chyba nie będę pisać :). Ben ma ok. 8-10 lat, ale jest inteligentnym i wyrozumiałym w stosunku do siostry, chłopcem.

,, Właściwie czasem zrozumienie czegoś może sprawić,
że kocha się to mniej."

Główny wątek mnie nie zachwycił, ale to chyba mało istotne, bo po drodze autor poruszył trochę temat tolerancji tych "innych" ludzi. W końcu Laureth spotyka różne persony i każdy inaczej reaguje po tym jak dowiaduje się z kim miał do czynienia. Ja tak to odebrałam.
Innym ciekawym aspektem jest to, jak postrzega świat bohaterka i jak w nim funkcjonuje, zwłaszcza spodobały mi się jej sztuczki. Opisy miejsc czy ludzi są jej dedukcją na podstawie jej zmysłów, przede wszystkim słuchu. Wynika z tego, że będą one raczej ogólne i nie zastaniemy tam kolorów. Pomiędzy rozdziałami są wplecione kartki z notesu ojca rodzeństwa. Drastycznie różnią się graficznie od zwykłego tekstu, wyglądają jak notatki ucznia, który z nudów rysuje sobie po marginesach.
Mam jeszcze takie domniemanie, że pisarz z książki to fikcyjna wersja p. Marcusa. Wydaje mi się tak ponieważ w miejscu "od autora" napisał że opowieść ta powstała, gdyż przydarzył mu się taki zbieg okoliczności, że normalnie nikt by w to nie uwierzył.

,, [...] Raz na jakiś czas rzeczywistość robi się spektakularnie niezwykła."

Podsumowując jest to młodzieżówka o niezbyt zajmującym wątku głównym, ale za to w innych aspektach punktuje,  na przykład ciekawymi, głównymi bohaterami. Zmusza trochę do pomyślenia nad naszą tolerancją przez postawienie się na miejscu pierwszoplanowej postaci. Jest napisana w łatwym języku i przyjemnie się czyta, a do tego nie jest zbyt gruba.


Pozdrawiam,
By Crystall

piątek, 2 grudnia 2016

Tak blisko... - Tammara Webber

Tak blisko...
Tammara Webber
Seria: Kontury Serca - tom 1
Oryginalna nazwa: Easy
Tłumaczenie: Ewa Bobocińska
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 336

"Zawsze gardziłam gierkami, prowadzonymi przez ludzi szukających miłości - albo kolejnego romansu. To wszystko sprowadzało się do rywalizacji, kto posunie się dalej. Nigdy nie mogłam zrozumieć, czy to była bardziej kwestia szczęścia czy umiejętności, a może odpowiedniej proporcji obu tych czynników."

Jacqueline niedawno została porzucona przez swojego chłopaka. Jej przyjaciółka i współlokatorka zaciąga ją na imprezę, na którą nie miała ochoty przyjść. Gdy się z niej wymyka, aby wrócić do akademika, niemal zostaje zgwałcona przez rywala jej byłego chłopaka. Niemal. W ostatniej chwili tajemniczy chłopak ratuje ją z opresji.
Następnego dnia odkrywa, że jej wybawca chodzi z nią na wykłady z ekonomi. Tego samego dnia zaczyna pisać z tutorem, ponieważ grozi jej niezaliczenie, z powodu jej nieobecności. Jacqueline zaczyna się interesować zarówno Lucasem (jej "ochroniarzem") i Landonem (jej korepetytorem), którego dziewczyna nigdy nie widziała.
Kim są i co takiego skrywają ci mężczyźni?  Co takiego mogło się im przytrafić? Jak potoczą się ta historia?

Słyszałam wiele dobrych opinii na temat tej książki, sama również uważam, że nie jest zła. Tak blisko... jest kolejną powieścią young adult/new adult, jest dobrze napisana i nie ma nie wiadomo jak błahej fabuły. Jednak są lepsze historie o tej tematyce (np. Przypadki Callie i Kaydena).
Może gdybym nie czytała tej książki w czasie wycieczki, odebrałabym ją lepiej, ale przez tą okładkę (nie należy do najładniejszych) było mi trochę wstyd ją trzymać na widoku, przez co bardziej skupiałam się na zasłanianiu okładki niż na tym co się dzieje na stronach, które wertowałam. Poza tym w autokarze było głośno, ciasno i niewygodnie - musiałam się bardzo wysilić, aby moja uwaga wędrowała do powieści, a nie na drugi koniec busa...

"[...] Przyznanie się do błędu i przeprosiny są cenne i wartościowe, ale czasami przychodzą zbyt późno."

Jacqueline jest typową, ładną dziewczyną, której najlepszą przyjaciółką jest jej współlokatorka, a zerwanie z "popularnym" chłopakiem sprawiło, że straciła znajomych. Zachowuje się trochę jak tzw. świętoszka.
Lucas jest takim typowo nietypowym bad boy'em z mroczną przeszłością. Zgrywa niedostępnego twardziela, a tak naprawę potrzebuje pomocy.
Chociaż z mojego opisu można wnioskować, że jest tu trójkąt miłosny, to od razu mówię, że takowego nie znajdziecie. Po prostu w ten sposób mogłam lepiej opisać fabułę, bo jest to dla niej dość ważne ;).
Mimo tego, że historia zawarta w tej książce jest oparta na typowym schemacie, to warto się z nią zapoznać. Przez dobrą koncepcję oraz styl pisania jest niezwykle przyjemna i szybko się ją czyta. Fabuła nie stoi w miejscu, a sceny zbliżeń nie gryzą w oczy. Chociaż niektóre momenty wydały mi się trochę "przekolorowane", "przedramatyzowane" to nie przeszkadzały aż tak w lekturze, a niektóre w dobry sposób ubarwiły tę powieść. Cały czas mam jednak wrażenie, że była bardzo płytka i nie wniosła nic nowego.

"[...] Nieważne, co się stanie pojedynczej osobie, życie będzie biegło dalej. [...]"

Tak blisko... polecam osobom, które lubią ten gatunek, natomiast czytelnicy którzy stronią od tej literatury zdecydowanie powinni sobie odpuścić, bo nie ma tu nic nowego lub wartościowego. Przyjemnie spędza się przy niej czas, można powiedzieć, że jest dobrym zapychaczem (zwłaszcza na długich wycieczkach), ale nic ponad to. Jeśli macie ochotę, to sięgnijcie po nią, ale nie nalegam...

7-/10
Pozdrawiam
Sisley

piątek, 25 listopada 2016

19 razy Katherine - John Green

19 razy Katherine
John Green
Oryginalna nazwa: An Abundance of Katherines
Tłumaczenie: Magda Białoń-Chalecka
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 304

"[...] brak okularów sprawił, że Colin Singleton zdiagnozował swój życiowy problem: krótkowzroczność. Był krótkowzroczny. Przyszłość leżała przed nim - nieuchronna, a jednocześnie niedostrzegalna."


Colin dopiero co ukończył szkołę i został rzucony przez Katherine XIX. Z tego powodu, za namową przyjaciela, wyruszył z nim w podróż. W ten sposób dotarli do małej miejscowości, gdzie rzekomo znajduje się grób austro-węgierskiego arcyksięcia. Poznali tam Lindsey i jej paczkę, a później dostali robotę. Colin natomiast rozpoczął pracę nad Teorematem o zasadzie przewidywalności Katherine, aby móc przepowiadać przyszłość związków... Może, dzięki jego geniuszowi, w końcu losy porzucanych się odwrócą?
Przedstawiam wam drugą kandydaturę do Najgorszej Przeczytanej Książki 2016 Roku. Chociaż nie umywa się do Niezłomnych, na pewno nie należy do dobrych, nie wspominając o najlepszych. 19 razy Katherine jest nudne, przewidywalne i... po prostu złe. Przez 300 stron wałkowane jest w kółko jedno i to samo, prawie nic się nie dzieje, a od około 50 strony wiedziałam jak będzie wyglądało zakończenie.

"Morał z tej historii jest taki, że nie pamiętamy, co się stało. To, co pamiętamy, staje się tym, co się wydarzyło. [...]"

Colin jest cudownym dzieckiem, geniuszem. Wie prawie wszystko o wszystkim. Jedynym jego problemem jest to, że zawsze to on jest porzucany prze Katherine'y, a było ich już dziewiętnaście. - Tak mniej więcej prezentuje się główny bohater i na tym przede wszystkim opiera się historia, która dla mnie była zwykłymi flakami z olejem. Hassan i Lindsey zdołali trochę podratować tą książkę swoim humorem i charakterami. Bez nich czytanie tej powieści byłoby prawdziwą udręką i prawdopodobnie nigdy bym jej nie skończyła.
Sam pomysł na fabułę i umieszczanie w niej matematyki był ciekawy. Nie wiem tylko czy coś naprawdę nie wypaliło, czy po prostu 19 razy Katherine nie jest dla ludzi z moim gustem literackim lub jestem na nią za głupia. Wiem, że osoby które czytały Greena dzielą się na dwie grupy: kochających i nienawidzących. I tak jak po lekturze Gwiazd naszych wina należałam do tych pierwszych, tak teraz bardziej skłaniam się ku tym drugim i nie spieszy mi się, by sprawdzić coś jeszcze od tego autora.

"[...] Książki to notoryczni Porzucani: gdy je odkładasz, mogą na ciebie czekać wiecznie, a gdy poświęcasz im uwagę, zawsze odwzajemnią twoją miłość."

19 razy Katherine jest przeznaczona raczej dla osób młodszych ode mnie lub lubiących czytać "głębokie" młodzieżowe romansidła (?). Osobiście zdecydowanie odradzam i uważam, że jak już bardzo chcecie spróbować Green, to powinniście sięgnąć po Gwiazd naszych wina. Jeśli jednak myślicie, że to coś dla was, to śmiało. Ja nie znalazłam tu nic interesującego, ale wy macie jeszcze na to szanse...

4/10
Pozdrawiam
Sisley

"- Miłość można wyrazić wykresem! [...]"

piątek, 18 listopada 2016

Geek Girl: Modelka z przypadku - Holly Smale

Tytuł: Modelka z przypadku
Tytuł oryginalny: Geek Girl
Seria itp.: Geek Girl (I)
Autor: Holly Smale
Tłumacz: Iwona Wasilewska
Wydawnictwo: Jaguar
Stron: 318

*****
Geek, gik – człowiek, który dąży do pogłębiania swojej wiedzy i umiejętności w jakiejś dziedzinie w stopniu daleko wykraczającym poza zwykłe hobby. Słowo geek pochodzi z amerykańskiego slangu młodzieżowego, gdzie jest obraźliwym określeniem mola książkowego i kujona, lecz często też bywa określeniem dla osoby o szczególnie ukierunkowanych zainteresowaniach i wysokiej inteligencji.
- źródło: pl.wikipedia.org
*****

Harriet to dziewczyna w wieku piętnastu lat, która wie właściwie wszystko, łącznie z tak dziwnymi informacjami jak to, że przeciętny człowiek śmieje się piętnaście razy dziennie. Jedyne na czym się nie zna jest moda, w przeciwieństwie do swojej jedynej i zarazem najlepszej przyjaciółki, Natalie. Cała historia zaczyna się w momencie, kiedy Nat zabiera ze sobą swoją kumpelkę na wycieczkę, na jakieś ważne targi z ubraniami. Tam nasza bohaterka natrafia na agenta modelingu, który ją rekrutuje. Od tej chwili całe jej życie się zmienia. Musi brać udział w sesjach zdjęciowych oraz pokazach, przy tym starać się, aby jak najmniej zranić swoich bliskich.

,,Jestem GEEKIEM, a ludzie nie zostawią mnie w spokoju."

Nasza Harriet jest tytułowym geekiem (jak łatwo się domyślić). Nie znosi mody głównie przez to, że ona cały czas się zmienia i do tego ma parę bardzo dziwnych zasad. Nie jest lubiana w szkole, chociaż głównie to dziewczyna o imieniu Alexa ją prześladuje i poniża. Zgadza się na ofertę agencji, tylko dla tego, że chce się zmienić, zyskać w oczach innych ludzi. Jest przykładem pechowca, który gdziekolwiek się pojawia, coś psuje. W książce, dzięki jej narracji, pojawiają się różne listy, które sobie robi. Podaje nam też wiele ciekawostek, które właściwie są bezwartościowe w życiu codziennym. Wszystkie postacie w tej powieści wydają mi się mocno przerysowane. 

,,Jej niechęć jest namiętna, pozbawiona uzasadnienia oraz granic
i nie da się jej kontrolować."

Fabuła jest schematyczna i przewidywalna. Jest to książka humorystyczna, ale humor albo mnie rozbawił (odkrywcze) albo drażnił, irytował. Zdecydowanie jednak to drugie. Na koniec dostajemy niezbyt oryginalny, aczkolwiek idealny dla dzieci/młodzieży dwudziestego-pierwszego wieku morał. Pomimo tego, że nie wyróżnia się niczym specjalnym od innych opowieści z tej półki, czytało się to przyjemnie. Praca w modelingu została tu przedstawiona tak jak to każda dziewczynka sobie kiedyś marzyła, czyli są czasem jakieś niepowodzenia czy stres, ale ogółem to raczej dobra zabawa i mnóstwo pieniędzy. Koniec, końców chyba każdy wątek został rozstrzygnięty.

,,- Nie, nie, kancelaria nie jest nawiedzona [...]
Nawiedzone miejsca są pełne dusz, które nie mają ciał.
Kancelaria pełna jest ciał, które nie mają duszy."

Ja jestem zdecydowanie za stara na tą opowieść. Kierowana jest raczej do młodzieży której odpowiada dość głupkowaty oraz infantylny humor, który mi zbytnio nie podszedł. Podsunęłabym tą książkę raczej osobom w wieku ok. 11-12. Napisana jest raczej prostym językiem, więc nie powinno z tego wynikać żadnych problemów. (Mnie osobiście książka nie przypadła do gustu.)


Ocena: 5/10

DO NASTĘPNEGO :)

By Crystall

piątek, 11 listopada 2016

Ród - J. D. Horn

Ród
J. D. Horn
Seria: Wiedźmy z Savannah - tom 1
Oryginalna nazwa: The Line
Tłumaczenie: Jerzy Bandel
Wydawnictwo: Feeria Young
Liczba stron: 336

"- Nie wygrasz z piorunem i nie ma negocjacji z huraganem [...]"


Marcy jest czarownicą. A raczej powinna nią być, w końcu pochodzi z rodu Taylor'ów. Niestety urodziła się bez magicznych mocy. Bardzo prawdopodobne, że całą magię przechwyciła jej siostra bliźniczka - Maisie - gdy jeszcze były w łonie matki.
Mimo przeciwności losu Marcy się nie poddaje, żyje jak normalny człowiek. Oprowadza ludzi po Savannah, które kryje wiele tajemnic, opowiadając przy tym nieprawdopodobne historie.
Pewnego dnia głowa rodziny wzywa dziewczynę do siebie, gdy ta dociera na miejsce zastaje trupa. Kto jest sprawcą?
Kto zajmie miejsce zmarłej i weźmie na siebie odpowiedzialność spoczywającą na strażniczce? Kto będzie w stanie powstrzymać zło, które wdarło się do miasta?

Ród jest niezwykle przyjemnym tytułem. Nie wymaga wiele od czytelnika, ale też nie przynudza. Sporo się dzieje na tych 300. stronach i mimo tego, że zalatuje z nich schematem, nie przeszkadza to w czerpaniu radości z czytania. Sama pochłaniałam tą książkę w drodze powrotnej z wycieczki, więc mogę spokojnie stwierdzić, że idealnie nadaje się na podróż, nawet w głośnym autokarze. Dodatkowo powieść idealna jest na lato, ponieważ można wręcz poczuć od niej upał panujący w Savannah.

"- [...] Jak przychodzi co do czego, kłamstwo jest całkiem proste. To prawda jest taka skomplikowana. Jest jak cebula, zawsze znajdziesz kolejną warstwę, jeśli będziesz obierać dalej. [...]"

Prawdę mówiąc Ród czytałam jakieś 3 miesiące temu i mam problem z napisaniem szczerej recenzji, bo nie pamiętam wiele z tej książki. Mogę jednak spokojnie stwierdzić, że główna bohaterka nie była irytująca. Parę postaci, takich jak wujek Oliver czy kobieta od hoodoo (nie pamiętam imienia), było ciekawymi personami, które najbardziej zachęcały do brnięcia w tę historię. Reszta nie wybiła się niczym ciekawym, była typowa, dość płaska...
Fabuła nie była odkrywcza, wydawała mi się schematyczna. W trakcie wertowania stron miałam wrażenie, że już widziałam/czytałam coś podobnego. Poza wątkiem magicznym i zabójstwem w książce mamy do czynienia także z romansem, który odgrywa poniekąd ważną role. Nie jest on tragiczny, ale myślę, że trójkąt miłosny, który niestety ma tu miejsce, jest wrzucony trochę za bardzo na siłę.
Od Rodu da się wyczuć  klimat podobny do tego z Sabriny nastoletniej czarownicy lub Czarodziejek, które uwielbiałam jak byłam młodsza. W końcu, która dziewczynka nie chciała móc posługiwać się magią?

"-Owszem, że moc nie jest czymś, co można po prostu zdobyć. To się dzieje inaczej. Prawdziwa wiedźma powstaje z mocy. Osoby które przywłaszczają sobie moc, nie są prawdziwymi wiedźmami. Czasami mogą ją ukraść, ale moc ucieka, gdy tylko zaciśnie się ją w pięść."

Polecam tą książkę osobom, które chcą przeczytać coś lekkiego z magią i romansem w roli głównej. Lektura nie jest wielce wartościowa i raczej nic nie wnosi do gatunku/życia itd. Można za to przyjemnie spędzić przy niej czas, nie zastanawiając się przy tym zbytnio nad fabułą. Wspaniale umili długą podróż i niektórych wprowadzi w pewnym stopniu w nostalgię. Osobiście sięgnę po kolejne tomy i wrócę do upalnego Savannah, ale w swoim czasie.

7/10
Pozdrawiam
Sisley
Do wyzwania:

"- [...] To, że dwie rzeczy wyglądają tak samo, nie oznacza, że są tym samym."

PS Dziś (11.11.16) mijają 2 urodziny bloga :D. Serdecznie dziękujemy, że jesteście z nami ♥♥♥.

piątek, 4 listopada 2016

Cienie Ziemi - Beth Revis


Tytuł: Cienie Ziemi
Tytuł oryginalny: Shades of Earth
Seria itp.: Śmiertelna Odyseja (III)
Autor: Beth Revis
Tłumacz: Marta Kisiel-Małecka
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Stron: 389

W otchłani * Milion słońc * Cienie Ziemi

*Będą się pojawiać spoilery z tomów poprzednich*

Nadszedł czas, kiedy wreszcie mieszkańcy ,,Błogosławionego" postawią stopy na Centaury-Ziemii. Świadomi ogromnego ryzyka Amy i Starszy, biorą stery w swoje ręce i przeprowadzają cały proces lądowania kapsułą ratunkową. Po wszystkim podekscytowana dziewczyna z miejsca ruszyła ocucić swoją rodzinę, przy okazji również innych zamrożonych. Po wybudzeniu się ludzie od razu wzięli się za wykonywanie swojej misji. Niestety nie okazywali zbyt dużej tolerancji społeczeństwu pokroju Starszego. Sprawę jeszcze bardziej pogorszył fakt, że ojciec Amy- wojskowy, przejął funkcje dowódcy. Cała populacja przegrupowała się na: "ludzi z kosmosu" i "ludzi z ziemi". Mimo, że ludność przed wybraniem powrotu na ziemię była ostrzeżona w obawie przed niezidentyfikowanym zagrożeniem, to nieograniczona przestrzeń, nieznane rośliny i zwierzęta wywarły na nich ogromne wrażenie.

,,Ale to, co naprawdę zapadło mi w pamięć,
to kapitan idący na dno razem ze swoim statkiem."

Wśród bohaterów pojawił się Chris - rok starszy od Amy, pracuje w wojsku i stanowiskiem jest bardzo blisko taty dziewczyny. Przystojniak, któremu od razu wpadła w oko córka przełożonego. Jego charakter jakoś nie odznaczał się, ale polubiłam go dużo bardziej i szybciej niż Starszego. Uczucia pomiędzy dwoma głównymi bohaterami, też wydają mi się naturalniejsze, niż jak to było w przypadku poprzednich dwóch części. Zabrakło mi jedynie rodzinnych rozmów z Amy i jej rodzicami, co prawda były, ale mogłoby być ich więcej. 

,,Lepiej umrzeć ze smakiem wolności na ustach,
niż żyć długo i udawać, że nie dostrzegamy ścian własnego więzienia."

Fabuła całkiem nieźle się rozwinęła, według mnie jest to świetne zakończenie trylogii. Nie podoba mi się za to, to że autorka tak słabo rozwinęła tą planetę. Miała czyste płótno na którym mogła stworzyć wszystko, a wykorzystała to za słabo. No trudno, ale za to w każdej z tej książek wywarła na mnie wrażenie stylistyka tekstu, która nie raz wywierała duży nacisk na aktualne wydarzenia. Nie mam pojęcia czy to była koncepcja pisarki czy wydawnictwa ale z czymś takim (w takim stopniu) się jeszcze nie spotkałam. Ciekawie został wyjaśniony główny problem ludzi mieszkających na statku, dlaczego tak długo nie lądowali. Akcja nie pędziła na łeb, na szyję, co nie znaczy, że nie było intrygujących wydarzeń, które potęgowały ciekawość tego, co może skrywać gęsta puszcza.

,,Strach przed nieznanym to największy strach."

Podsumowując ta część podobała mi się najbardziej z całej trójki. Mamy tu do czynienia z młodzieżówką, pisaną lekkim niezobowiązującym piórem. Do czasu przeczytania tego tomu byłam bardzo zniechęcona do całej tej serii, odpychała mnie. Zakończenie mnie usatysfakcjonowało i miło wspominam tą książkę, ale jestem niemalże pewna, że do tej trylogii już nie wrócę.  Jeśli podobały wam się poprzednie tomy, to myślę że ten spodoba wam się jeszcze bardziej.



Ocena: 8/10

DO NASTĘPNEGO :)

By Crystall