piątek, 25 listopada 2016

19 razy Katherine - John Green

19 razy Katherine
John Green
Oryginalna nazwa: An Abundance of Katherines
Tłumaczenie: Magda Białoń-Chalecka
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 304

"[...] brak okularów sprawił, że Colin Singleton zdiagnozował swój życiowy problem: krótkowzroczność. Był krótkowzroczny. Przyszłość leżała przed nim - nieuchronna, a jednocześnie niedostrzegalna."


Colin dopiero co ukończył szkołę i został rzucony przez Katherine XIX. Z tego powodu, za namową przyjaciela, wyruszył z nim w podróż. W ten sposób dotarli do małej miejscowości, gdzie rzekomo znajduje się grób austro-węgierskiego arcyksięcia. Poznali tam Lindsey i jej paczkę, a później dostali robotę. Colin natomiast rozpoczął pracę nad Teorematem o zasadzie przewidywalności Katherine, aby móc przepowiadać przyszłość związków... Może, dzięki jego geniuszowi, w końcu losy porzucanych się odwrócą?
Przedstawiam wam drugą kandydaturę do Najgorszej Przeczytanej Książki 2016 Roku. Chociaż nie umywa się do Niezłomnych, na pewno nie należy do dobrych, nie wspominając o najlepszych. 19 razy Katherine jest nudne, przewidywalne i... po prostu złe. Przez 300 stron wałkowane jest w kółko jedno i to samo, prawie nic się nie dzieje, a od około 50 strony wiedziałam jak będzie wyglądało zakończenie.

"Morał z tej historii jest taki, że nie pamiętamy, co się stało. To, co pamiętamy, staje się tym, co się wydarzyło. [...]"

Colin jest cudownym dzieckiem, geniuszem. Wie prawie wszystko o wszystkim. Jedynym jego problemem jest to, że zawsze to on jest porzucany prze Katherine'y, a było ich już dziewiętnaście. - Tak mniej więcej prezentuje się główny bohater i na tym przede wszystkim opiera się historia, która dla mnie była zwykłymi flakami z olejem. Hassan i Lindsey zdołali trochę podratować tą książkę swoim humorem i charakterami. Bez nich czytanie tej powieści byłoby prawdziwą udręką i prawdopodobnie nigdy bym jej nie skończyła.
Sam pomysł na fabułę i umieszczanie w niej matematyki był ciekawy. Nie wiem tylko czy coś naprawdę nie wypaliło, czy po prostu 19 razy Katherine nie jest dla ludzi z moim gustem literackim lub jestem na nią za głupia. Wiem, że osoby które czytały Greena dzielą się na dwie grupy: kochających i nienawidzących. I tak jak po lekturze Gwiazd naszych wina należałam do tych pierwszych, tak teraz bardziej skłaniam się ku tym drugim i nie spieszy mi się, by sprawdzić coś jeszcze od tego autora.

"[...] Książki to notoryczni Porzucani: gdy je odkładasz, mogą na ciebie czekać wiecznie, a gdy poświęcasz im uwagę, zawsze odwzajemnią twoją miłość."

19 razy Katherine jest przeznaczona raczej dla osób młodszych ode mnie lub lubiących czytać "głębokie" młodzieżowe romansidła (?). Osobiście zdecydowanie odradzam i uważam, że jak już bardzo chcecie spróbować Green, to powinniście sięgnąć po Gwiazd naszych wina. Jeśli jednak myślicie, że to coś dla was, to śmiało. Ja nie znalazłam tu nic interesującego, ale wy macie jeszcze na to szanse...

4/10
Pozdrawiam
Sisley

"- Miłość można wyrazić wykresem! [...]"

piątek, 18 listopada 2016

Geek Girl: Modelka z przypadku - Holly Smale

Tytuł: Modelka z przypadku
Tytuł oryginalny: Geek Girl
Seria itp.: Geek Girl (I)
Autor: Holly Smale
Tłumacz: Iwona Wasilewska
Wydawnictwo: Jaguar
Stron: 318

*****
Geek, gik – człowiek, który dąży do pogłębiania swojej wiedzy i umiejętności w jakiejś dziedzinie w stopniu daleko wykraczającym poza zwykłe hobby. Słowo geek pochodzi z amerykańskiego slangu młodzieżowego, gdzie jest obraźliwym określeniem mola książkowego i kujona, lecz często też bywa określeniem dla osoby o szczególnie ukierunkowanych zainteresowaniach i wysokiej inteligencji.
- źródło: pl.wikipedia.org
*****

Harriet to dziewczyna w wieku piętnastu lat, która wie właściwie wszystko, łącznie z tak dziwnymi informacjami jak to, że przeciętny człowiek śmieje się piętnaście razy dziennie. Jedyne na czym się nie zna jest moda, w przeciwieństwie do swojej jedynej i zarazem najlepszej przyjaciółki, Natalie. Cała historia zaczyna się w momencie, kiedy Nat zabiera ze sobą swoją kumpelkę na wycieczkę, na jakieś ważne targi z ubraniami. Tam nasza bohaterka natrafia na agenta modelingu, który ją rekrutuje. Od tej chwili całe jej życie się zmienia. Musi brać udział w sesjach zdjęciowych oraz pokazach, przy tym starać się, aby jak najmniej zranić swoich bliskich.

,,Jestem GEEKIEM, a ludzie nie zostawią mnie w spokoju."

Nasza Harriet jest tytułowym geekiem (jak łatwo się domyślić). Nie znosi mody głównie przez to, że ona cały czas się zmienia i do tego ma parę bardzo dziwnych zasad. Nie jest lubiana w szkole, chociaż głównie to dziewczyna o imieniu Alexa ją prześladuje i poniża. Zgadza się na ofertę agencji, tylko dla tego, że chce się zmienić, zyskać w oczach innych ludzi. Jest przykładem pechowca, który gdziekolwiek się pojawia, coś psuje. W książce, dzięki jej narracji, pojawiają się różne listy, które sobie robi. Podaje nam też wiele ciekawostek, które właściwie są bezwartościowe w życiu codziennym. Wszystkie postacie w tej powieści wydają mi się mocno przerysowane. 

,,Jej niechęć jest namiętna, pozbawiona uzasadnienia oraz granic
i nie da się jej kontrolować."

Fabuła jest schematyczna i przewidywalna. Jest to książka humorystyczna, ale humor albo mnie rozbawił (odkrywcze) albo drażnił, irytował. Zdecydowanie jednak to drugie. Na koniec dostajemy niezbyt oryginalny, aczkolwiek idealny dla dzieci/młodzieży dwudziestego-pierwszego wieku morał. Pomimo tego, że nie wyróżnia się niczym specjalnym od innych opowieści z tej półki, czytało się to przyjemnie. Praca w modelingu została tu przedstawiona tak jak to każda dziewczynka sobie kiedyś marzyła, czyli są czasem jakieś niepowodzenia czy stres, ale ogółem to raczej dobra zabawa i mnóstwo pieniędzy. Koniec, końców chyba każdy wątek został rozstrzygnięty.

,,- Nie, nie, kancelaria nie jest nawiedzona [...]
Nawiedzone miejsca są pełne dusz, które nie mają ciał.
Kancelaria pełna jest ciał, które nie mają duszy."

Ja jestem zdecydowanie za stara na tą opowieść. Kierowana jest raczej do młodzieży której odpowiada dość głupkowaty oraz infantylny humor, który mi zbytnio nie podszedł. Podsunęłabym tą książkę raczej osobom w wieku ok. 11-12. Napisana jest raczej prostym językiem, więc nie powinno z tego wynikać żadnych problemów. (Mnie osobiście książka nie przypadła do gustu.)


Ocena: 5/10

DO NASTĘPNEGO :)

By Crystall

piątek, 11 listopada 2016

Ród - J. D. Horn

Ród
J. D. Horn
Seria: Wiedźmy z Savannah - tom 1
Oryginalna nazwa: The Line
Tłumaczenie: Jerzy Bandel
Wydawnictwo: Feeria Young
Liczba stron: 336

"- Nie wygrasz z piorunem i nie ma negocjacji z huraganem [...]"


Marcy jest czarownicą. A raczej powinna nią być, w końcu pochodzi z rodu Taylor'ów. Niestety urodziła się bez magicznych mocy. Bardzo prawdopodobne, że całą magię przechwyciła jej siostra bliźniczka - Maisie - gdy jeszcze były w łonie matki.
Mimo przeciwności losu Marcy się nie poddaje, żyje jak normalny człowiek. Oprowadza ludzi po Savannah, które kryje wiele tajemnic, opowiadając przy tym nieprawdopodobne historie.
Pewnego dnia głowa rodziny wzywa dziewczynę do siebie, gdy ta dociera na miejsce zastaje trupa. Kto jest sprawcą?
Kto zajmie miejsce zmarłej i weźmie na siebie odpowiedzialność spoczywającą na strażniczce? Kto będzie w stanie powstrzymać zło, które wdarło się do miasta?

Ród jest niezwykle przyjemnym tytułem. Nie wymaga wiele od czytelnika, ale też nie przynudza. Sporo się dzieje na tych 300. stronach i mimo tego, że zalatuje z nich schematem, nie przeszkadza to w czerpaniu radości z czytania. Sama pochłaniałam tą książkę w drodze powrotnej z wycieczki, więc mogę spokojnie stwierdzić, że idealnie nadaje się na podróż, nawet w głośnym autokarze. Dodatkowo powieść idealna jest na lato, ponieważ można wręcz poczuć od niej upał panujący w Savannah.

"- [...] Jak przychodzi co do czego, kłamstwo jest całkiem proste. To prawda jest taka skomplikowana. Jest jak cebula, zawsze znajdziesz kolejną warstwę, jeśli będziesz obierać dalej. [...]"

Prawdę mówiąc Ród czytałam jakieś 3 miesiące temu i mam problem z napisaniem szczerej recenzji, bo nie pamiętam wiele z tej książki. Mogę jednak spokojnie stwierdzić, że główna bohaterka nie była irytująca. Parę postaci, takich jak wujek Oliver czy kobieta od hoodoo (nie pamiętam imienia), było ciekawymi personami, które najbardziej zachęcały do brnięcia w tę historię. Reszta nie wybiła się niczym ciekawym, była typowa, dość płaska...
Fabuła nie była odkrywcza, wydawała mi się schematyczna. W trakcie wertowania stron miałam wrażenie, że już widziałam/czytałam coś podobnego. Poza wątkiem magicznym i zabójstwem w książce mamy do czynienia także z romansem, który odgrywa poniekąd ważną role. Nie jest on tragiczny, ale myślę, że trójkąt miłosny, który niestety ma tu miejsce, jest wrzucony trochę za bardzo na siłę.
Od Rodu da się wyczuć  klimat podobny do tego z Sabriny nastoletniej czarownicy lub Czarodziejek, które uwielbiałam jak byłam młodsza. W końcu, która dziewczynka nie chciała móc posługiwać się magią?

"-Owszem, że moc nie jest czymś, co można po prostu zdobyć. To się dzieje inaczej. Prawdziwa wiedźma powstaje z mocy. Osoby które przywłaszczają sobie moc, nie są prawdziwymi wiedźmami. Czasami mogą ją ukraść, ale moc ucieka, gdy tylko zaciśnie się ją w pięść."

Polecam tą książkę osobom, które chcą przeczytać coś lekkiego z magią i romansem w roli głównej. Lektura nie jest wielce wartościowa i raczej nic nie wnosi do gatunku/życia itd. Można za to przyjemnie spędzić przy niej czas, nie zastanawiając się przy tym zbytnio nad fabułą. Wspaniale umili długą podróż i niektórych wprowadzi w pewnym stopniu w nostalgię. Osobiście sięgnę po kolejne tomy i wrócę do upalnego Savannah, ale w swoim czasie.

7/10
Pozdrawiam
Sisley
Do wyzwania:

"- [...] To, że dwie rzeczy wyglądają tak samo, nie oznacza, że są tym samym."

PS Dziś (11.11.16) mijają 2 urodziny bloga :D. Serdecznie dziękujemy, że jesteście z nami ♥♥♥.

piątek, 4 listopada 2016

Cienie Ziemi - Beth Revis


Tytuł: Cienie Ziemi
Tytuł oryginalny: Shades of Earth
Seria itp.: Śmiertelna Odyseja (III)
Autor: Beth Revis
Tłumacz: Marta Kisiel-Małecka
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Stron: 389

W otchłani * Milion słońc * Cienie Ziemi

*Będą się pojawiać spoilery z tomów poprzednich*

Nadszedł czas, kiedy wreszcie mieszkańcy ,,Błogosławionego" postawią stopy na Centaury-Ziemii. Świadomi ogromnego ryzyka Amy i Starszy, biorą stery w swoje ręce i przeprowadzają cały proces lądowania kapsułą ratunkową. Po wszystkim podekscytowana dziewczyna z miejsca ruszyła ocucić swoją rodzinę, przy okazji również innych zamrożonych. Po wybudzeniu się ludzie od razu wzięli się za wykonywanie swojej misji. Niestety nie okazywali zbyt dużej tolerancji społeczeństwu pokroju Starszego. Sprawę jeszcze bardziej pogorszył fakt, że ojciec Amy- wojskowy, przejął funkcje dowódcy. Cała populacja przegrupowała się na: "ludzi z kosmosu" i "ludzi z ziemi". Mimo, że ludność przed wybraniem powrotu na ziemię była ostrzeżona w obawie przed niezidentyfikowanym zagrożeniem, to nieograniczona przestrzeń, nieznane rośliny i zwierzęta wywarły na nich ogromne wrażenie.

,,Ale to, co naprawdę zapadło mi w pamięć,
to kapitan idący na dno razem ze swoim statkiem."

Wśród bohaterów pojawił się Chris - rok starszy od Amy, pracuje w wojsku i stanowiskiem jest bardzo blisko taty dziewczyny. Przystojniak, któremu od razu wpadła w oko córka przełożonego. Jego charakter jakoś nie odznaczał się, ale polubiłam go dużo bardziej i szybciej niż Starszego. Uczucia pomiędzy dwoma głównymi bohaterami, też wydają mi się naturalniejsze, niż jak to było w przypadku poprzednich dwóch części. Zabrakło mi jedynie rodzinnych rozmów z Amy i jej rodzicami, co prawda były, ale mogłoby być ich więcej. 

,,Lepiej umrzeć ze smakiem wolności na ustach,
niż żyć długo i udawać, że nie dostrzegamy ścian własnego więzienia."

Fabuła całkiem nieźle się rozwinęła, według mnie jest to świetne zakończenie trylogii. Nie podoba mi się za to, to że autorka tak słabo rozwinęła tą planetę. Miała czyste płótno na którym mogła stworzyć wszystko, a wykorzystała to za słabo. No trudno, ale za to w każdej z tej książek wywarła na mnie wrażenie stylistyka tekstu, która nie raz wywierała duży nacisk na aktualne wydarzenia. Nie mam pojęcia czy to była koncepcja pisarki czy wydawnictwa ale z czymś takim (w takim stopniu) się jeszcze nie spotkałam. Ciekawie został wyjaśniony główny problem ludzi mieszkających na statku, dlaczego tak długo nie lądowali. Akcja nie pędziła na łeb, na szyję, co nie znaczy, że nie było intrygujących wydarzeń, które potęgowały ciekawość tego, co może skrywać gęsta puszcza.

,,Strach przed nieznanym to największy strach."

Podsumowując ta część podobała mi się najbardziej z całej trójki. Mamy tu do czynienia z młodzieżówką, pisaną lekkim niezobowiązującym piórem. Do czasu przeczytania tego tomu byłam bardzo zniechęcona do całej tej serii, odpychała mnie. Zakończenie mnie usatysfakcjonowało i miło wspominam tą książkę, ale jestem niemalże pewna, że do tej trylogii już nie wrócę.  Jeśli podobały wam się poprzednie tomy, to myślę że ten spodoba wam się jeszcze bardziej.



Ocena: 8/10

DO NASTĘPNEGO :)

By Crystall