piątek, 30 września 2016

Milion Słońc - Beth Revis


Tytuł: Milion Słońc
Tytuł oryginalny: A Million Suns
Seria itp.: Śmiertelna Odyseja (II)
Autor: Beth Revis
Tłumacz: Marta Kisiel-Małecka i Łukasz Małecki
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Stron: 368

Przez ostatnie wydarzenia na statku zapanował chaos. Starszy stara się nad wszystkim zapanować, korzystając z pomocnej dłoni Doktora i maszynistów pierwszego szczebla. Okazuje się że Błogosławiony ma lata, a raczej wieki opóźnienia lądowania, przez dość spore uszkodzenie silnika. To wszystko zmusza ludzi do racjonowania zapasów jedzenia, wody, itp. Ludzie nie zadowoleni z powodu braku silnej oraz stanowczej ręki, która byłaby ich ostoją, wszczynają bunt zdolny do zniszczenia wszystkiego czego dotąd osiągnęli mieszkańcy tej blaszanej puszki. Dochodzi nawet do tajemniczych morderstw. Cała sytuacja sprawia, że Amy czuje się osamotniona jak nigdy dotąd, a jej jedyny przyjaciel jakiego tu miała starał się załagodzić sytuację. Pewnego razu natyka się na wskazówkę, która napełnia jej serce nadzieją na lepszą przyszłość.

"Śmierć jest łatwa, nagła i nie do powstrzymania."

Amy coraz bardziej boi się ludzi, którzy zamieszkają ten statek. Wszystko dla tego, że oni uważają, że ona jest sprawczynią wszystkich ich problemów. Przez to jeszcze bardziej tęskni za domem - Ziemią. Cały czas jest ona obiektem westchnień Starszego. Ona też nie jest całkiem w porządku, bo nie pozwala sobie na miłość do niego, przez myśl że nie ma nawet innego wyboru. Ogólnie uważam, że ten wątek romantyczny między nimi to jakiś nieśmieszny żart. Cały czas jak to było w pierwszym tomie uważam, że ten element jest mocno wymuszony. Dużo bardziej by mi pasowało gdyby traktowali się nawzajem jak rodzeństwo, a później coś mogłoby z tego rozkwitnąć. No ale muszę przyznać że mimo wszystko jest ta ich "miłość" odłożona na dalszy plan.

"Miłość nie jest miłością, jeśli nie ma się wyboru."

Ze względu na to, że w tym tomie jak i w poprzednim miejscem akcji jest statek, który już właściwie cały poznaliśmy. Żeby było ciekawie musiała autorka nadrobić to fabułą, która daje sobie wiele do życzenia dla osób które czegoś oczekują od książki. Jak już mamy te zabójstwa, to główni bohaterowie mogli troszkę bardziej pomyśleć, kto to może być. Było parę wydarzeń, dzięki którym kontynuowałam tą opowieść, a tempo akcji pod koniec zrobiło się dość dynamiczne. W poprzedniej części było jedno słowo które mnie zarazem wkurzało jak i intrygowało, tutaj wreszcie pisarka pofatygowała się aby to wyjaśnić, tylko dlaczego dopiero teraz?! (Ja po prostu jestem zbyt tępa żeby sama się domyślić). Według mnie jednym z większych atutów tej serii jest wydanie, które już wcześniej podkreślało niektóre sytuacje poprzez graficzne ustawienie słów, tu natomiast mniej więcej na środku znajdziemy niespodziankę dla oka.

"Pobiegłam - pognałam - uciekłam."

Podsumowując w dalszym ciągu nie podoba mi się relacja pomiędzy bohaterami. Fabuła jest dość prosta ale czyta się za to płynnie. Jest parę niedociągnięć co czytelnikowi z dłuższym "stażem" może przeszkadzać. Perełką ta pozycja nie jest, powiedziałabym, że jest słabszym przeciętniakiem na jeden raz. Ja raczej do niej nie będę wracać. Spodoba się raczej młodszym czytelnikom.



Ocena: 6/10

DO NASTĘPNEGO :)

By Crystall

piątek, 23 września 2016

Świat bez książąt - Soman Chainani


Tytuł: Świat bez Książąt
Tytuł oryginalny: A World without Princes
Seria itp.: Akademia Dobra i Zła (2)
Autor: Soman Chainani
Tłumacz: Małgorzata Kaczarowska
Ilustrator: Iacopo Bruno
Wydawnictwo: Jaguar
Stron: 438

Dziewczyny w miasteczku zasłynęły, jako pierwsze porwane dzieci, które uciekły ze szponów Dyrektora Akademii Dobra i Zła. Niestety, te niedawne wydarzenia szybko dają o sobie znać, kiedy brama między światami znów zostaje otwarta. Coś, co przedostało się przez nią, pragnie śmierci Sofii i nic nie jest w stanie tego powstrzymać. Przyjaciółki są zmuszone uciekać do puszczy, to wszystko doprowadziło je do punktu z którego tak niedawno się wydostały. Tylko, że tym razem wszystko jest inne. Nie ma już podziału na Dobro i Zło tylko na dziewczęta i chłopców. Księżniczki i wiedźmy, tak jak książęta i czarownicy, żyją ze sobą ramie w ramie. Powrót czytelniczek do Gawaldonu zainspirował wszystkie kobiety do samodzielności i panowania nad mężczyznami - niewolnikami. To stało się nie tylko w szkole, ale również i w baśniach, gdzie są rozwody oraz podstępy mające na celu poniżenie przeciwnej płci. Żeby wszystko odkręcić, nasze bohaterki, muszą odnaleźć baśniarza, aby raz na zawsze dokończył ich baśń.

,,Próbowałam wracać do domu, gdzie nikt mnie nie chce,
 a zamiast tego trafiłam do raju, gdzie wszystkim na mnie zależy.''

Główni bohaterowie z tomu na tom ogromnie się zmienili, tutaj są przytłoczeni i zagubieni. Dziewczyny same nie wiedzą jakie są, wszystko zaczyna się robić skomplikowane. Podczas lektury również da się zauważyć, że ich charaktery się wahają, z całych sił chcą być takie jak należy w stosunku do siebie, ale natura nie daje o sobie zapomnieć. Najbardziej spodobała mi się przemiana Sofii, która wreszcie przestała być taką głupią zołzą, ale również zaczęła pracować nad swoim zachowaniem. Agata natomiast zmiękła, nie wydaje mi się tą samą twardą dziewczyną co kiedyś, za bardzo rzucają nią uczucia.
Najważniejsza, w tej jak i poprzedniej części, jest przyjaźń, która jest wystawiona na ciężką próbę. Wątek miłosny odgrywa tu pewną rolę, ale nie przykrywa wszystkiego. Daje się go odczuć, to fakt, głównie przez nacisk wyboru na wybrankę księcia, która musi zadecydować czy chce z nim zostać, czy może zostawić aktualny stan rzeczy.

,,Na tym polega problem z baśniami - z daleka wydają się doskonałe,
 ale z bliska są równie skomplikowane jak prawdziwe życie."

Przede wszystkim pamiętajmy że cała trylogia bazuje na motywach baśni. Wszystko się temu przyporządkowuje: styl; przerysowany wizerunek postaci; fabuła; piękny, magiczny świat, który stanął na głowie przez dwie uczennice. Dlaczego tak to podkreślam? Ponieważ, jak się domyślam jest wielu którzy sięgnęli po tą pozycje oczekując czegoś dużo dojrzalszego. Akcja jest spokojna i płynna, jak łatwo można wywnioskować z powyższych słów może być przewidywalna. Do tego pojawia się nowa całkiem interesująca postać, która wniesie trochę świeżości dla ogółu.

,, Każdą baśń można nagiąć do odpowiedniej tezy.
 Dobro można zmienić w Zło, Zło w Dobro,
 tam i z powrotem, tam i z powrotem [...]."

Czy warto sięgać po tą książkę a właściwie trylogię? Pewnie nie, jeśli oczekuje się zbyt wiele. Chyba że ta książka ma wam przynieść przyjemność z samego czytania, zabrać was do dziecięcych lat. Z pewnością jest to świetna bajka dla troszkę starszych dzieci (10-11) którą można poczytać na dobranoc, ale znając niektóre dzieci nie zainteresuje je tak gruba książka z tak małą ilością obrazków do tego bez koloru. Przede mną jeszcze jedna część ale myślę, że sam przekaz się nie zmieni.

Ocena: 7/10

DO NASTĘPNEGO :)

By Crystall

piątek, 16 września 2016

Córka Zjadaczki Grzechów - Melinda Salisbury

Córka Zjadaczki Grzechów
Melinda Salisbury
Seria: Córka Zjadaczki Grzechów - tom 1
Oryginalna nazwa: The Sin Eater's Daughter
Tłumaczenie: Michał Kubiak
Wydawnictwo: Zielona Sowa 
Liczba stron: 368

"Nawet brak więźniów nie sprowadza ciszy. Ich krzyki żyją w murach niczym duchy, odzywając się echem pomiędzy odgłosami kroków. Wystarczy zejść do trzewi zamku, poniżej koszary i Komnatę Zwierzeń, by usłyszeć je pośród panującej tam ciszy."

Twaylla była córką Zjadaczki Grzechów. Teraz jest córką bóstw. Jest przeznaczona. Niestety niesie to za sobą pewną cenę. Nikt nie może jej dotykać. W jej skórze znajduje się śmiercionośna trucizna, na którą tylko rodzina królewska jest odporna. Wystarczy delikatne muśnięcie aby zabić zwykłego człowieka. Jej zadaniem jest eliminowanie tych, którzy rozgniewają królową.
Wszyscy boją się Twaylly, tylko Lief, nowo przydzielony strażnik, pochodzący z zagranicy, dostrzega w niej zwykłą dziewczynę, a nie wybrankę bóstw.
Tylko czy powinien choćby próbować odkryć prawdę? Bo narazić się królowej jest bardzo łatwo, a nie stracenie wtedy życia, jest prawie niemożliwe. Czy warto ryzykować tak wiele?


Do sięgnięcia po tą książkę przekonała mnie jej okładka i dość wyjątkowy tytuł. Opis natomiast skojarzył mi się z Dotykiem Juli, chociaż nie czytałam jeszcze tej serii. Spodziewałam się, że Córka Zjadaczki Grzechów okaże się czymś w stylu Malfetto. Mroczne Piętno. Trafiłam :). Powieść ta okazała się kolejną młodzieżówką z tradycyjnie wykreowaną bohaterką, trójkątem miłosnym (bo raczej można to tak nazwać) i wciągającą fabułą z urzekającym klimatem.

"- [...] Ty myślisz o możliwościach i wyborach tak, jak ludzie myślą o lataniu. Widzą jastrzębia i myślą sobie, że przyjemnie byłoby umieć latać. Ale gołębie i wróble też potrafią latać, a jakoś nikt nie wyobraża sobie siebie jako wróbla. Nikt nie chce być wróblem."


Twaylla jest typową główną bohaterką, która niby jest nieśmiała, ale ma jednak swoją dumę, woli siedzieć cicho i łatwo nią manipulować jeśli poda się odpowiedni argument, ale jeśli chcę to odpyskuję i żuci sarkastyczną uwagę, a jak przychodzi co do czego potrafi coś wymyślić i zdziałać. Do trójkąta miłosnego (jak łatwo się domyślić) należą: Lief, który nie zważając na konsekwencje, robi to co mu się podoba, co uważa za słuszne; oraz książę Merek - dystyngowany i mądry z intrygującym sposobem patrzenia na świat.
Niestety to nie oni sprawiają, że ta książka jest warta uwagi, tylko królowa. Jej charakter, spiski i dworskie intrygi napędzają całą tą historię. Dodatkowym plusem jest dobrze wykreowany świat, który ma własne legendy, obrzędy i obyczaje (np. Zjadanie Grzechów), które same w sobie potrafią zainteresować czytelnika.

"W starych legendach bohaterowie o szlachetnym obliczu zawsze zjawiają się z mieczem w ręku, w samą porę, by zabić smoka i uratować księżniczkę. W żadnej ze starych legend nie ma mowy o tym, że księżniczka nie powinna była nigdy zdawać się na łaskę tych, którzy pragną jej krzywdy.
Moje życie nie jest starą legendą."

 

Czyli tak w skrócie, Córka Zjadaczki Grzechów nie jest czymś wybitnym, ale jeśli przeczytacie ją w odpowiednim momencie powinna wam się spodobać. Historia w niej zawarta może być przewidywalna, ale mimo to urzeka swoim klimatem i można się przy niej zrelaksować. Będąc kolejną "typową młodzieżówką" nie przemówi do wszystkich, ale osoby które lubują się w tego typu literaturze powinny po nią sięgnąć i tak jak ja czekać z niecierpliwością na kolejną część ;D.

8+/10
Pozdrawiam
Sisley
Do wyzwania:

PS Książka jest przepięknie wydana i ślicznie wygląda na półce (szkoda, że mam ją z biblioteki).

"[...] Nauczyłam się, że bycie samą bardzo różni się od samotności. Żyłam niegdyś pośród ludzi i byłam bardzo samotna, a teraz jestem sama i nigdy wcześniej nie byłam podobnie zadowolona z życia. [...]"

piątek, 9 września 2016

Niezłomni - C. J. Daugherty

Niezłomni
C. J. Daugherty
Seria: Nocna Szkoła - tom 5
Oryginalna nazwa : Night School. Endgame
Tłumaczenie: Mateusz Borowski
Wydawnictwo: Otwarte (Moondrive)
Liczba stron: 384
Recenzje: tomu 1.tomu 2.tomu 3.tomu 4.

(UWAGA! WYSTĘPUJĄ SPOJLERY ze wszystkich tomów!)

"- [...] Czasem mam wrażenie, że nie da się odczynić zła. Kiedy próbuję się coś naprawić, niszczy się coś innego. Coś, o czym wcześniej się nie pomyślało. [...]"

Nathaniel obejmuje prowadzenie. Trzyma w szachu Oriona i oczekuje już tylko kapitulacji Akademii Cimmerii. Z tego powodu zarówno uczniowie jak i nauczyciele tracą wiarę, że cokolwiek jeszcze zdziałają. Najgorszy jest brak Lucindy i jej twardej ręki. Dodatkowo życie Cartera wisi na włosku. By podnieść wszystkich na duchu Allie przekonuję dyrektorkę, aby ta wznowiła zajęcia w Nocnej Szkole. Poza tym muszą opracować plan odbicia Cartera i obalenia Nathaniela. Kto wygra walkę o władzę? Czy ktoś jeszcze zginie z rąk nieprzyjaciół?

Nijacy bohaterowie, płytka fabuła, brak akcji. Najgorszy tom całej serii. Czy coś jeszcze trzeba dodać? Może gdybym pamiętała lepiej co się działo w poprzednich częściach, miałabym lepsze zdanie o tej książce. Niestety. Niezłomni na tę chwilę zostają uhonorowani przeze mnie tytułem: Najgorsza Przeczytana Książka 2016 Roku (a na pewno tegorocznych wakacji).

"[...] Najprostszy plan udaremniono w najprostszy sposób. Najbardziej misterny projekt na świecie może zostać zniszczony w ciągu kilku sekund zwyczajnym młotkiem."

Chyba ktoś oberwał takim młotkiem, bo wydaje mi się, że poziom pomiędzy 1. a 5. mimo wszystko nie powinien był AŻ tak spaść. Sprawdzałam co pisałam o poprzednich tomach i chociaż wiem, że często zdarza mi się zawyżać oceny, to różnica nie powinna być taka kolosalna.
Jednak moje rozczarowanie może nie wynikać z powodu wyżej wymienionego. Przyczyną może być, to że w ostatnim czasie przeczytałam sporo dużo lepszych pozycji (choćby Plaga Samobójców, która również jest młodzieżówką) i moje wymagania wzrosły, co nie byłoby takie dziwne...

Ale wracając do książki. Mam wrażenie, że autorka nie miała pomysłu jak to wszystko sensownie skończyć, więc poszła po najmniejszej linii oporu. Allie, na siłę, została wepchnięta w polityczne gierki, od których (z jej beznadziejnym charakterem) powinna się trzymać z daleka. Cartera i Sylvaina zdecydowanie zabrakło, a może to oni uratowaliby tę pozycję. O reszcie nie warto wspominać. No chyba, że o małej, odważnej Zoe - jedynej ujmującej postaci w tym tomie.
Nie powiem, że w Niezłomnych zupełnie nic się nie działo, ale było tego stosunkowo nie wiele, a wszystko to widziałam w filmach lub czytałam coś podobnego. Nie dopatrzyłam się tu niczego interesującego.
Możliwe, że trochę przesadzam, ale nie potrafią powiedzieć nic pozytywnego o tej pozycji, oprócz tego, że ma ładną okładkę, ale niestety nie pasującą za bardzo do pozostałych.

"- [...] Musisz myśleć głową, a nie sercem. [...]"

Zdecydowanie nie polecam, a na pewno ostatniego tomu. Ta książka i prawdopodobnie seria jest dla nie wybrednych, albo dla młodszych osób (11-13?). Ciesze się, że w końcu ją skończyłam i jestem pewna, że do niej nie wrócę. Zamiast tego lepiej sięgnąć po jakąkolwiek inną młodzieżówkę.

2/10
Pozdrawiam
Sisley

"- [...] Osoba bez temperamentu nie zajdzie daleko. Wielkie osobowości mają pasję. A pasja często idzie ręka w rękę z gniewem. Można próbować go w sobie zdusić albo go zaakceptować i wykorzystać w walce o słuszną sprawę. [...]"

piątek, 2 września 2016

Złodziejka Książek - Markus Zusak

Złodziejka Książek
Markus Zusak
Oryginalny nazwa: The Book Tief
Tłumaczenie: Hanna Baltyn
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 496

"Pomarańczowe płomienie machały do tłumu, zasilane papierem i farbą drukarską. Palone słowa odrywały się od zdań.
Zza drgającego żaru widać było brunatne koszule i swastyki. Nie ludzi, tylko mundury i emblematy.
Po niebie kołowały ptaki.
Krążyły, przyciągane ogniem, póki nie poczuły gorąca zbyt blisko. A może to byli ludzie? Oni nie zważali na żar."

W czasie podróży do rodziny zastępczej umiera brat Liesel. Zaraz po jego pogrzebie, dziewczynka, na zaśnieżonym cmentarzu, odnajduje, a właściwie - kradnie swoją pierwszą książkę: "Podręcznik Grabarza". To z niego, razem z Hansem  - przybranym ojcem, uczy się czytać i pisać. Później przychodzi czas na kolejne. Niektóre kradzione, inne otrzymane w prezencie czy też napisane przez siebie. Trzeba jednak pamiętać, że mamy wojnę, a niektóre książki, opinie i postępowania, takie jak trzymanie Żyda w piwnicy, są zakazane.

Po raz pierwszy przekonałam się, że książka, której akcja ma miejsce w czasie II wojny światowej wcale nie musi być nudna i wyniosła, że niezwykle dotkliwie i dokładnie może pokazać brutalne realia panujące w tamtych czasach.
Po raz pierwszy tak bardzo urzekł mnie styl autora, wprowadzona przez niego narracja jest powodem, dlaczego Złodziejka Książek odniosła taki sukces i nadal rozkochuje w sobie kolejnych czytelników.
Po raz pierwszy spotkałam tak niezwykłych, a zarazem niczym nie wyróżniających się bohaterów, których nie idzie nie polubić. Bo "przebywając z nimi" można czuć się jak w towarzystwie prawdziwej rodziny, w której każdy ma jakieś wady i zalety, ale miłość widać gołym okiem, ich relacje są prawdziwe i nieprzekolorowane.
Po raz pierwszy naprawdę i szczerze płakałam podczas czytania książki i nadal łzy napływają mi do oczu gdy o niej myślę.

"I...
I jest śmierć.
Przedziera się przez to wszystko.
Na powierzchni: nie poruszona, bez emocji.
W głębi: pełna niepokoju, bez nadziei."

O Złodziejce Książek nie jest ostatnio zbyt głośno, jednak gdy już się o niej słyszy to w samych pozytywach, dlatego jak tylko kontem oka dostrzegłam tą powieść na bibliotecznej półce, musiałam ją wypożyczyć i jak najszybciej przeczytać. Gdy miałam się już za nią zabierać, pojawiły się u mnie wątpliwości: "no bo o wojnie", "bo o dziecku", "bo może za wiele oczekuje". Jednak wystarczył prolog i... przepadłam. Nie pamiętam bym kiedykolwiek czytała tak dobrą książkę.

"[...]
Nie stosuję przemocy. Nie ma we mnie podłości.
Jestem skutkiem."

Nie chcę zdradzać dużo więcej o fabule czy bohaterach tej książki, niż to co do tej pory napisałam. Dlatego, że tej powieści nie czyta się dla "akcji", której stosunkowo jest niewiele czy faktów historycznych, bo tych praktycznie nie ma. W tej lekturze najbardziej liczą się relacje międzyludzkie, realia panujące za czasów Hitlera w Niemczech i  śmierć - dosłownie jak i w przenośni.
Poza tym wszystkim, co wymieniłam do tej pory, najważniejszą role pełni styl autora, a raczej zadanie, którego sam się podjął i oczywiście udało mu się je perfekcyjnie wykonać - prowadzenie narracji z perspektywy śmierci (w książce jest przedstawiona jako mężczyzna). Wszystkie wydarzenia poznajemy z jego niezwykłego punktu widzenia, wysłuchując przy okazji jego opinii na dane tematy. Poznajemy go tak jak Liesel czy innych bohaterów, przez co możemy się poczuć przywiązani nawet do śmierci ;). Właśnie dlatego aż mi smutno, że te postacie są fikcyjne, bo bardzo chciałabym się z nimi spotkać i porozmawiać, mimo, że nie są z naszego wieku...
Natomiast film jeszcze przede mną i już się nie mogę doczekać.

"Zdawał się uważać, że życie to tylko jeden wielki żart, pełen celnych goli, oszustw i czczej gadaniny."

Złodziejkę Książek TRZEBA przeczytać. Towarzyszące temu emocje i przemyślenia są tego warte. Nie jest ważne, kto jaki gatunek literatury lubi, myślę, że ta powieść przypadnie każdemu do gustu. (Zastanawiam się czemu to jeszcze nie jest szkolną lekturą...) Chyba każdy, kto pozna/ł tą książkę, zachowa/ł ją w pamięci na długo, a może i na zawsze, dlatego naprawdę warto. Ja na pewno kiedyś jeszcze do niej wrócę <3.

10/10
Pozdrawiam
Sisley

"Powiadają, że wojna jest najlepszą przyjaciółką śmierci. Ja mam inne zdanie na ten temat. Dla mnie wojna jest jak nowy szef, który oczekuje niemożliwego. Stoi ci nad głową i powtarza do znudzenia: "Zrób to, zrób to". Więc pracujesz coraz ciężej, Robisz co ci każą. Ale szef nigdy nie dziękuje. Żąda coraz większych wysiłków."


PS Przepraszamy za brak aktywności przez wakacje, ale prawie nie było nas w domu. Poza tym nie miałyśmy czasu (i też chęci) pisać. Myślę jednak, że ta przerwa dobrze nam zrobiła i wrócimy do was z nową energią i zapałem ;).
Planujemy żeby posty pojawiały się raz w tygodniu w piątki, ale nic nie obiecujemy.
Tymczasem dziękujemy, że nadal z nami jesteście i chyba jednak chcecie czytać nasze opinie.
S & C