poniedziałek, 27 lutego 2017

Podpalaczka - Stephen King

Tytuł: Podpalaczka
Tytuł oryginalny: Firestarter
Seria itp.: -----
Autor: Stephen King
Tłumacz: Krzysztof Sokołowski
Wydawnictwo: Albatros
Stron: 510
,,Uczyli ją nie siusiać w pieluchę... i uczyli ją nie rozniecać ognia."
Dwunastu studentów wzięło udział w eksperymencie, za co każdy otrzymał dwieście dolarów. Polegało to na tym, że wstrzyknięto im tajemniczy preparat, lub w zależności od szczęścia - zwykłą wodę, a potem obserwowano ich przez jakiś czas. Podczas tego testu wydarzyło się kilka dziwnych rzeczy. Dwoje z tych 'szczurów laboratoryjnych ' wzięło ze sobą ślub. Oboje po tamtym dniu, zmienili się nie odwracalnie. Vicky zyskała zdolność poruszania przedmiotów siłą woli, a Andy potrafił wymuszać na innych swoją wolę. Kiedy przyszło na świat ich dziecko, stało się jasne że ich talenty są dziedziczne. Charlie otrzymała wszystkiego po trochu ale szczególną dla niej mocą jest umiejętność rozniecania ognia samą myślą. Rodzina Mcgee przez dość długi czas żyła w spokoju, ale niestety organizacja, która tak bardzo ich zmieniła w końcu się o nich upomniała. Ich zdaniem mała jest w stanie doprowadzić do wybuchu na miarę bomby atomowej. Tak zaczyna się pogoń za niezwykłym dzieckiem i jej opiekunami, która przeistoczyła wszystko w koszmar.

,,Zło, którego nie znasz, jest czasami lepsze od zła, które znasz."

Bohaterowie są skonstruowani bardzo dobrze i naturalnie. Przedstawione są głębokie więzi między ojcem a córką w dość kryzysowej sytuacji. Dziewczynka ma zaledwie osiem latek, a jej moc i pościg sprawiły, że szybko dojrzewa. Oczywiście jest mocno zależna od ojca oraz w chwilach dłuższego bezpieczeństwa staje się beztroskim dzieckiem. Andy stara się za wszelką cenę uchronić córeczkę, wykorzystując swoją zdolność do granic możliwości. Postacie pomimo swojej realności, były dla mnie przez większość książki obojętne. Nie wczułam się kompletnie w ich sytuację. Pod koniec historii jednak obdarzyłam obojga bohaterów sympatią i tyle.

,, Jeśli nie osiągnął pokoju w swej duszy, to tylko dlatego, że jego pielgrzymka jeszcze się nie zakończyła."

Autor od początku wrzuca nas w trakcie ucieczki naszej dwójki bohaterów. Ze wspomnień wycieńczonego ojca dowiadujemy się w jakiej są oni sytuacji. Podobny zabieg pojawił się w poprzednio przeczytanej przeze mnie książce tego pisarza tj. "Joyland". Powieść ta podobno jest horrorem ale ani razu nie wywołała we mnie przerażenia, ale wydaje mi się że to skłania się bardziej w stronę fantastyki naukowej. Nawet jeśli cały czas się coś działo, odczuwałam pewnego rodzaju nudę, oczami wyobraźni widziałam sceny z filmów takich jak x-meni czy fantastyczna czwórka, gdzie ludzie mieli również nadprzyrodzone umiejętności. Oczywiście zdaję sobie sprawę,  że pierwsze wydanie tej książki pojawiło się szybciej niż tamte produkcje w ogóle były w planach. W każdym razie wydaje mi się, że w tej fabule nie było nic rewelacyjnego. Dopiero jakieś 200 stron przed końcem rozbudziła się moja ciekawość do tego jak to wszystko się potoczy. Były mocne słowa, przekleństwa. Finał był krwawy i brutalny. Organizacja Sklepik, to niby jest związek naukowy, ale my przybliżamy się bardziej do tej militarnej strony, momentami można nawet zapomnieć że to oni stworzyli ten problem. Styl pisania jest przyjemny, a wszystko jest dokładnie dopracowane i zaplanowane.

,,[...] ludzie mówią, że wiedzą, co robią, i czasami wiedzą, ale głównie łżą."
Fabuła tej książki, była dla mnie bez fajerwerków, łatwo się ona kojarzy z innymi źródłami o tej tematyce. W mojej opinii ta pozycja nie należy do lepszych tego autora. Zbyt dużo się przy niej nudziłam i zbyt wiele razy miała ochotę ją odłożyć na bok, a zamiast ją czytać miałam ochotę obejrzeć wyżej wspomnianych X-menów.

 Przeczytane na potrzeby wyzwania
"Pod hasłem"(tytuł z dowodu)
Pozdrawiam,
By Crystall

piątek, 17 lutego 2017

Cmętarz Zwieżąt - Stephen King

Cmętarz Zwieżąt
Stephen King
Oryginalna nazwa: Pet Sematary
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 424

"[...] W ostatecznym rozrachunku pozostawał jedynie odmierzający dni zegar i nagrobki, z upływem czasu niszczejące i w końcu bezimienne. [...]"


Przeprowadzka. Nowy dom. Początek czegoś dobrego. Ale czy na pewno?
Creed'owie zaczynają nowe życie w spokojnym Ludlow, w pięknej okolicy i z przyjaznymi sąsiadami. Tylko ta droga, po której ciągle przetaczają się ciężarówki... i jeszcze Cmętarz Zwieżąt w lesie za domem. Ale czy to właściwie takie ważne? Nic im przecież nie zagraża - Louis ma pracę, a jego dwójka dzieci, żona i kot mogą cieszyć się życiem we własnym, przytulnym domu i w cichym, wiejskim otoczeniu, nie to co w zgiełku Chicago. W końcu mogą być naprawdę szczęśliwi. Prawda?
Kto by pomyślał, że ta przeprowadzka będzie początkiem końca wszystkiego.


Ciągnęło mnie do tej książki od dłuższego czasu - słyszałam, że jest bardzo dobra - i w końcu nadarzyła się okazja :). Po lekturze jednak miałam i mam nadal mieszane uczucia. Jednocześnie uważam, że jest genialna i czuć w niej pióro mistrza (styl pisania i sposób narracji) z drugiej jednak strony mam lekki niedosyt, zabrakło mi czegoś w tej książce - jakiegoś większego zaskoczenia czy pozostawienia po sobie jakichś emocji - mam tu na myśli, to że gdy myślę o Cmętarzu Zwieżąt czuję się przygnębiona i wyprana ze wszystkiego, nawet nie czuje strachu (ani jakoś baaardzo nie czułam go podczas czytania, choć nie powiem, że nie bałam się w ogóle) czy czegoś podobnego, co powinno się czuć po przeczytaniu horroru... po prostu pustka w miejscu serca i głęboka zaduma nad śmiercią oraz losami rodziny Creed'ów ... chyba, że właśnie taki efekt chciał uzyskać sam autor. Jeśli tak, to wyszło mu aż nazbyt dobrze.


"- Ziemia serca mężczyzny jest kamienista, Louis [...] Mężczyzna hoduje w niej to, co zdoła... i opiekuje się tym."

Creed'owie to przykład zwykłej rodziny. Ojciec pracuje niedaleko, matka opiekuje się domem i dwójką dzieci - starszą dziewczynką i malutkim chłopcem. Nie zapominajmy również o domowym pupilu, w tym wypadku - kocie. Oczywiście mają trochę problemów - żona męczy się ze złymi wspomnieniami z dzieciństwa, a mąż ma problem z teściami, ale poza tym są najzwyklejszą rodziną... i to w tej historii wydaje mi się istotne. Pokazanie, że złe rzeczy mogą przytrafić się każdemu; że sielanka może zmienić się w koszmar; że to co dobre trwa krótko; i w końcu, ile zwykły człowiek potrafi zrobić/znieść dla ludzi, których kocha.


Fabuła jednocześnie wciąga i nudzi. Chodzi mi o to, że przez większą część książki nie dzieje się nic spektakularnego. Są mocniejsze momenty, wiele istotnych, emocjonujących wydarzeń, ale pierwsza połowa powieści skupia się raczej na zapoznaniu nas z rodziną i jej sąsiedztwem, z ich codziennym życiem. Dopiero w drugiej części zaczyna się większa dramaturgia, drastyczne wydarzenia, a w końcu jazda bez trzymanki z zawrotną prędkością.
Wszystko to jest zbudowane na mocnych fundamentach, świetnie dopracowanych przez pana King'a. Historia jest dobrze przemyślana i genialnie napisana. Autor świetnie gra na emocjach, cały czas siejąc nutkę niepokoju. I choć z łatwością idzie się domyślić jak to wszystko się potoczy, nie jest się w stanie porzucić tej książki i zapomnieć o Cmętarzu Zwieżąt.

"Zaśnięcie zabiera przeciętnemu człowiekowi siedem minut [...] ten sam przeciętny człowiek potrzebuje od piętnastu do dwudziestu minut, by się ocknąć, zupełnie jakby sen był jeziorem, z którego trudniej się wynurzyć, niż w nie zanurkować. [...]"


Powieść Stephen'a King'a jest kierowana raczej do starszych osób. Niektóre wydarzenia i opisy są dość drastyczne, poniekąd niesmaczne. Sama fabuła porusza zarówno serce jak i umysł, przez co psychika może różnie na tym wyjść - zwłaszcza u młodych i tych wrażliwych czytelników. Odradzam również czytanie tego w nocy, przed snem, no chyba że lubicie się bać.
Czytając miałam wrażenie, że siedzę przed starszą osobą, która postanowiła opowiedzieć o życiu swoim bądź jakiegoś krewnego czy przyjaciela. I choć historia toczy się powoli, to już od pierwszych chwil wiesz, że to nie będzie taka piękna opowieść, tylko coś chwytającego za serce. Od początku czuje się cięższy klimat, a sposób opowiadania dodaje jeszcze większego "efektu".
Przeczytajcie Cmętarz Zwieżąt jeśli jesteście na tyle odważni - warto.

Pozdrawiam
Sisley

"[...] Co kupisz, to twoje, a to, co twoje, wcześniej czy później do ciebie wróci."

poniedziałek, 13 lutego 2017

Długo i szczęśliwie - Soman Chainani

Tytuł: Długo i szczęśliwie
Tytuł oryginalny: The Last Ever After
Seria itp.: Akademia Dobra i Zła (3)
Autor: Soman Chainani
Tłumacz: Małgorzata Kaczarowska
Wydawnictwo: Jaguar
Ilustrator: Iacopo Bruno
Stron: 527

,,Powoli dopuściła samotność do siebie,
przyjrzała się jej i obserwowała,
jak wpija się w jej serce niczym potwór stojący u drzwi."

Każda z dziewczyn otrzymała swoje własne 'szczęśliwe zakończenie', jedna u boku księcia, druga przy złym czarowniku. Jest to jednak tylko złudzenie, tak naprawdę...
'Szczęście' trwało tylko przez chwilę. Agata ciągle myślami wracała do swojej przyjaciółki, a Sofia tak długo jak tylko mogła odwlekała przyjęcia symbolu miłości od chłopca, który twierdzi, że uczyni ją królową. W Akademii natomiast pojawił się nowy podział, który nie uwzględnia Dobra. Baśń o dwóch czytelniczkach jeszcze się nie skończyła, a żadna z tej dwójki nie spocznie póki nie osiągnie swojego celu. Jedna pragnie wymarzonego, ale nieosiągalnego mężczyzny, druga zaś 'szczęśliwego zakończenia' dla siebie, psiapsiółki oraz Tedrosa.


,,Przestałam ufać jedynej osobie,
która w ogóle nauczyła mnie zaufania."

W tym tomie wydostajemy się zza bramy Akademii oraz granic miasta Gawaldonu, by lepiej poznać świat magii i baśni, jak i jego mieszkańców. Wcześniej się to zdarzało, ale tu jest tego więcej. Tym razem bohaterki przez większość stron są rozdzielone, a o postępie w ich historii równorzędnie informuje nas narrator trzecioosobowy. Bajkowy klimat został zachowany choć jest nieco mroczniejszy niż dotychczas.


Za to relacje między bohaterami są napięte i momentami mogą irytować, ciągle zmieniające się ich humory. Tedros - postać, która mnie tu chyba najbardziej denerwowała przez swoje niezdecydowanie oraz próbowanie na siłę być 'księciem', chroniąc przy tym swojej męskiej dumy. Nie wiem czy napisałam to dosyć zrozumiale, ale w razie co, chyba najlepiej opisze to stwierdzenie, że zachowywał się jak dzieciak, chłopczyk z podstawówki. W tym tomie są rozwiane pewne wątpliwości, które początki swoje miały już w pierwszej części. Samą książkę czyta się przyjemnie i szybko.


,,Męczeństwo dobrze brzmiało w teorii,
ale w praktyce było bezsensowne, idealistyczne i chore."


Uważam, że pomimo paru wad warto dokończyć tą serię, by poznać dalsze losy naszych przygłupawych bohaterów, odwiedzić po raz kolejny ten bajkowy świat, a może nawet poznać jakieś jego sekrety. Ujmę to tak jeśli, przeczytałeś/-aś dwa poprzednie tomy i ci się podobało to sięgnij i po ten.

,,Serce tylko do czasu może iść pod wiatr,
potem nauczy się go akceptować."
Pozdrawiam,
By Crystall


piątek, 3 lutego 2017

Toxic - Rachel Van Dyken

Toxic
Rachel Van Dyken
Seria: Zatraceni - tom 2
Oryginalna nazwa: Toxic
Tłumaczenie: Anna Dobrzańska
Wydawnictwo: Feeria Young
Liczba stron: 344
Recenzje: tomu 1.

"Muzyka, w której brakuje pasji, jest niczym więcej jak tylko hałasem. Życie, w którym zabrakło pasji? Cóż, równie dobrze moglibyśmy nie żyć. - Gabe H."


Gabe jest jedną wielką tajemnicą. Jego wygląda i zachowanie to jedno wielkie kłamstwo, które nie może ujrzeć światła dziennego. Co kryje się za maską "bad boy'a"? Co się wydarzyło w przeszłości? Kim tak naprawdę jest Gabe? Czy ktoś zdoła wyciągnąć go z czarnej dziury, do której wpadł tak dawno temu?

Toxic jest słabsze od Utraty, czyta się przyjemnie i z zaciekawienie, jednak sprawia wrażenie przedramatyzowanej i dlatego może wydawać się gorsza. Oczekiwałam czegoś zupełnie innego, przez co trudno mi ocenić to, co znalazłam na stronach tej książki. Wielkie sekrety nie były czymś, co mogłoby mną wstrząsnąć, mimo to jakimś tam zaskoczeniem były. Większe okazało się moje rozczarowanie, ponieważ nastawiłam się pozytywnie na drugi tom, bo miał być o Gabe, którego bardzo polubiłam w poprzedniej części, niestety cała historia była trochę skopana - oczekiwałam zdecydowanie czegoś mocniejszego, bardziej przerażającego (może dostanę to we Wstydzie, bynajmniej Fearless (tom 2,5 nie wydany w Polsce), które niedawno skończyłam czytać, na to wskazuje).

"[...] może tego właśnie chciał - żeby jego dom był labiryntem, maska jego tożsamością, a życie kłamstwem. - Saylor"

Gabe nie jest taki, jakim go widziałam w Utracie. Poznajemy tutaj jego prawdziwą twarz, charakter, myśli, które są zupełnie sprzeczne z tym co pokazuje. Bardzo głęboko zakopał się pod warstwami masek i kłamstw, byle tylko odciąć się od przeszłości, która go dręczy. "Bad boy", który robił co mu się podobał i sypiał z kim popadnie okazał się wielce nieszczęśliwym, próbującym sobie poradzić z życiem, niepoukładanym emocjonalnie, wybuchowym chłopakiem. Czasami miałam również wrażenie, że zbytnio dramatyzuje, a jego uczucia i zachowanie jest wymuszone po to tylko aby fabuła się kleiła, chyba że powodem takiego odbioru było moje nie wystarczające wczucie się w tragizm sytuacji.
Saylor to kolejna Kiersten - szara myszka z nieidealnym życiem, tyle że ta potrafi grać na pianinie i czasem zarzucić zabawną ripostą.
W Toxic zirytowała mnie zwłaszcza jedna rzecz - wywyższanie Wes'a. I nie chodzi mi o to, że Michaels się przechwala czy coś, tylko to jak Gabe stawia go na piedestale, wręcz jak jakieś bóstwo. I choć wiem, że jako najlepsi kumple są dla siebie świetnym wsparciem, to te niektóre momenty wydały mi się... przesadne.

"Moje odbicie w lustrze wydawało się obce... Nie pamiętałem samego siebie... człowieka, którym byłem. Żyłem, nosząc tę przeklętą maskę od tak dawna, że zupełnie się zatraciłem - wszystko zapomniałem. Dzięki Bogu. - Gabe H."

Książkę można spokojnie czytać, nie znając poprzedniego tomu, ale w takim przypadku pominie się wiele przyjemnych smaczków, którymi są powiązane obie powieści. Niektórych może razić nadmiar mądrości padających z ust młodych studentów, którzy czasem sprawiają wrażenie jakby pozjadali wszystkie rozumy, ale jest to do zaakceptowania.
Rachel Van Dyken ma bardzo przyjemnie pióro, a przez historię się płynie. Ma lepsze i gorsze momenty, są zabawne i smutne chwile, a wszystko razem stanowi spójną całość, miłą w odbiorze.
Myślę, że warto poznać Zatraconych, czerpię się przy tym przyjemność z czytania, a przy okazji można się trochę rozluźnić i dać odpocząć umysłowi.

Zaznajomionym z serią polecam również sięgnąć po około stustronicowe Fearless, ponieważ stanowi świetne uzupełnienie historii Kiersten i Weston'a oraz daje przedsmak tego co możemy znaleźć we Wstydzie (a przy okazji można spróbować swoich sił w czytaniu po angielsku ;D).

"Ludzie rzadko myślą to, co mówią. Dla mnie "przepraszam" to tylko kolejne słowo, którego nadużywają - podobnie jak "kocham"."

Pozdrawiam
Sisley