19 razy Katherine
John Green
Oryginalna nazwa: An Abundance of Katherines
Tłumaczenie: Magda Białoń-Chalecka
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 304
"[...] brak okularów sprawił, że Colin Singleton zdiagnozował swój życiowy problem: krótkowzroczność. Był krótkowzroczny. Przyszłość leżała przed nim - nieuchronna, a jednocześnie niedostrzegalna."
Colin dopiero co ukończył szkołę i został rzucony przez Katherine XIX. Z tego powodu, za namową przyjaciela, wyruszył z nim w podróż. W ten sposób dotarli do małej miejscowości, gdzie rzekomo znajduje się grób austro-węgierskiego arcyksięcia. Poznali tam Lindsey i jej paczkę, a później dostali robotę. Colin natomiast rozpoczął pracę nad Teorematem o zasadzie przewidywalności Katherine, aby móc przepowiadać przyszłość związków... Może, dzięki jego geniuszowi, w końcu losy porzucanych się odwrócą?
Przedstawiam wam drugą kandydaturę do Najgorszej Przeczytanej Książki 2016 Roku. Chociaż nie umywa się do Niezłomnych, na pewno nie należy do dobrych, nie wspominając o najlepszych. 19 razy Katherine jest nudne, przewidywalne i... po prostu złe. Przez 300 stron wałkowane jest w kółko jedno i to samo, prawie nic się nie dzieje, a od około 50 strony wiedziałam jak będzie wyglądało zakończenie.
"Morał z tej historii jest taki, że nie pamiętamy, co się stało. To, co pamiętamy, staje się tym, co się wydarzyło. [...]"
Colin jest cudownym dzieckiem, geniuszem. Wie prawie wszystko o wszystkim. Jedynym jego problemem jest to, że zawsze to on jest porzucany prze Katherine'y, a było ich już dziewiętnaście. - Tak mniej więcej prezentuje się główny bohater i na tym przede wszystkim opiera się historia, która dla mnie była zwykłymi flakami z olejem. Hassan i Lindsey zdołali trochę podratować tą książkę swoim humorem i charakterami. Bez nich czytanie tej powieści byłoby prawdziwą udręką i prawdopodobnie nigdy bym jej nie skończyła.
Sam pomysł na fabułę i umieszczanie w niej matematyki był ciekawy. Nie wiem tylko czy coś naprawdę nie wypaliło, czy po prostu 19 razy Katherine nie jest dla ludzi z moim gustem literackim lub jestem na nią za głupia. Wiem, że osoby które czytały Greena dzielą się na dwie grupy: kochających i nienawidzących. I tak jak po lekturze Gwiazd naszych wina należałam do tych pierwszych, tak teraz bardziej skłaniam się ku tym drugim i nie spieszy mi się, by sprawdzić coś jeszcze od tego autora.
"[...] Książki to notoryczni Porzucani: gdy je odkładasz, mogą na ciebie czekać wiecznie, a gdy poświęcasz im uwagę, zawsze odwzajemnią twoją miłość."
19 razy Katherine jest przeznaczona raczej dla osób młodszych ode mnie lub lubiących czytać "głębokie" młodzieżowe romansidła (?). Osobiście zdecydowanie odradzam i uważam, że jak już bardzo chcecie spróbować Green, to powinniście sięgnąć po Gwiazd naszych wina. Jeśli jednak myślicie, że to coś dla was, to śmiało. Ja nie znalazłam tu nic interesującego, ale wy macie jeszcze na to szanse...
4/10
Pozdrawiam
Sisley
"- Miłość można wyrazić wykresem! [...]"
Czytałam Gwiazd naszych wina i podobało mi się jednak po tak wychwalonej książce liczyłam na jeszcze coś lepszego. Po pozostałe nigdy nie było okazji sięgnąć i chyba dobrze :)
OdpowiedzUsuńGNW bardzo mi się spodobało i liczyłam na coś równie urzekającego, niestety strasznie się rozczarowałam, bo była to zwykła schematówka z dodatkiem matematyki.
UsuńDzięki za komentarz :)
Pozdrawiam :D