Ojciec Laureth jest popularnym pisarzem, który w ostatnim czasie całkowicie dał sie pochłonąć zbieraniu informacji na temat zbiegów okoliczności. Chciałby w przyszłości wydać książkę opartą na tym zjawisku, w tym celu wyjechał do Szwajcarii. Przynajmniej tam powinien być, ale z pewnego e-mailu, który przeczytała jego córka, wynika że jest w Nowym Jorku. Dziewczyna po upewnieniu się, że wiadomość jest autentyczna, natychmiastowo postanawia wyruszyć wraz ze swoim młodszym bratem do Ameryki, aby odnaleźć tatę. Może to nie byłoby nic nadzwyczajnego albo porywającego gdyby nie fakt, że Laureth jest niewidoma.
,, [...] Nigdy nie wiadomo, co jest prawdą, a co nie,
co jest możliwe albo niemożliwe, póki się tego nie sprawdzi."
Bardzo często się zdarza, że główna postać, czymś się wyróżnia i tak jest w tym przypadku. Ja do tej pory nie przeczytałam żadnej książki gdzie niepełnosprawna osoba jest na pierwszym planie, nie mówiąc już o prowadzeniu przez nią narracji. Wbrew pozorom jest ona zaradna i w stosunku do niektórych ludzi zadziorna. Niestety, jeśli chce żeby ludzie zbyt łatwo nie poznawali się na tym, że nie widzi, potrzebuje do tego swojego brata - Benjamina. Świetnie się dogadują i ufają sobie, są zgranym i nieco dziwnym rodzeństwem, dlaczego? Chyba nie będę pisać :). Ben ma ok. 8-10 lat, ale jest inteligentnym i wyrozumiałym w stosunku do siostry, chłopcem.
,, Właściwie czasem zrozumienie czegoś może sprawić,
że kocha się to mniej."
Główny wątek mnie nie zachwycił, ale to chyba mało istotne, bo po drodze autor poruszył trochę temat tolerancji tych "innych" ludzi. W końcu Laureth spotyka różne persony i każdy inaczej reaguje po tym jak dowiaduje się z kim miał do czynienia. Ja tak to odebrałam.
Innym ciekawym aspektem jest to, jak postrzega świat bohaterka i jak w nim funkcjonuje, zwłaszcza spodobały mi się jej sztuczki. Opisy miejsc czy ludzi są jej dedukcją na podstawie jej zmysłów, przede wszystkim słuchu. Wynika z tego, że będą one raczej ogólne i nie zastaniemy tam kolorów. Pomiędzy rozdziałami są wplecione kartki z notesu ojca rodzeństwa. Drastycznie różnią się graficznie od zwykłego tekstu, wyglądają jak notatki ucznia, który z nudów rysuje sobie po marginesach.
Mam jeszcze takie domniemanie, że pisarz z książki to fikcyjna wersja p. Marcusa. Wydaje mi się tak ponieważ w miejscu "od autora" napisał że opowieść ta powstała, gdyż przydarzył mu się taki zbieg okoliczności, że normalnie nikt by w to nie uwierzył.
,, [...] Raz na jakiś czas rzeczywistość robi się spektakularnie niezwykła."
Podsumowując jest to młodzieżówka o niezbyt zajmującym wątku głównym, ale za to w innych aspektach punktuje, na przykład ciekawymi, głównymi bohaterami. Zmusza trochę do pomyślenia nad naszą tolerancją przez postawienie się na miejscu pierwszoplanowej postaci. Jest napisana w łatwym języku i przyjemnie się czyta, a do tego nie jest zbyt gruba.
Pozdrawiam,
By Crystall
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przeczytałeś? Zostaw jakiś znak ;) Każdy wpis się liczy, a nas zachęca do dalszego pisania. Liczymy na Ciebie ;3