Ofiara
Zagubiona
Lynne Ewing
Seria: Córki Księżyca - tom 5 i 6
Oryginalna nazwa: Daughters of the Moon #5: The Sacrifice
Daughters of the Moon #6: The Lost One
Tłumaczenie: Tomasz Illg
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 376
"-Tu es dea, filia lunae. Jesteś boginią, Córką Księżyca."
1 historia opowiada przygodę Stantona, któremu przez miłość do jednej z Bogiń grozi niebezpieczeństwo. Malcolm - jeden z najokrutniejszych Wyznawców Atroxa z niewiadomych przyczyn postanowił go ostrzec, jednak przed czym? Tego nie dane było mu dokończyć...
2 historia opowiada nam o Tiannie, która straciła pamięć. Wie ona jednak, że coś jej grozi i musi uciekać. Tylko jak to zrobić nie pamiętając nawet jak ma się na imię i kto cię ściga?
Trudno jest recenzować dwie zupełnie inne historię za jednym razem. O pierwszej powiem tyle, że była to kolejna część z cyklu "umieszczę dobrą scenę pod koniec, ale finał zrobię tak samo banalny jak zawsze". Nie chcę obrażać autorki, ale takie były moje odczucia. Chciała żeby czytelnicy obeszli się smakiem i sięgnęli po następną część, w której (o dziwo) wyjaśnia się zdarzenie z tomu poprzedniego i pochłania czytelnika. Bo tak jak #5 czytałam chyba tydzień, a zanim sięgnęłam do #6 też przeleciało mi parę dni (byłam strasznie negatywnie nastawiona), to przeczytanie jej (Zagubionej) zajęło mi właściwie 1 dzień. Usiadłam i po prostu czytałam, co nie zdarzało mi się nigdy przy tej serii.
"Rozpłynął się w powietrzu i wtopił się w mrok pod nisko zawieszonymi gałęziami drzewa.
-Teraz ja jestem twoim jedynym niebezpieczeństwem-wyszeptał."
Gdy tak czytałam Zagubioną to kojarzyło mi się to trochę z Przebudzeniem Jenny Fox, w którym tytułowa bohaterka straciła pamięć... ale po pewnym czasie stwierdziłam, że tu nie ma właściwie czego porównywać, gdyż przypadki obu dziewczyn zupełnie się różnią. Uważam, że ta #6 część była najlepsza z wszystkich książek tej autorki. Może dlatego, że nie było co chwile powtarzane "Boginię nie dadzą się złu"(- ja to tak odbierałam), dla Tianny były czarownicami ^.^, co mi bardziej pasowało.
Chcę jeszcze dodać, że albo poprawił się sposób pisania/tłumaczenia (nie wnikam), albo nareszcie przyzwyczaiłam się do tego stylu... tak późno :/.
Tak więc, mimo pięknej okładki, środek nie urzeka, ale jest do strawienia. Więc nie jest źle ;). Jeśli kogoś interesuje taka tematyka to niech sięga po tą serię, ale na własną odpowiedzialność...
"-Śmierć leci z wiatrem."
7/10
Pozdrawiam
Sisley ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przeczytałeś? Zostaw jakiś znak ;) Każdy wpis się liczy, a nas zachęca do dalszego pisania. Liczymy na Ciebie ;3