Czaropis
Blake Charlton
Seria: Czaropis - tom 1
Oryginalna nazwa: SPELLWRIGHT
Tłumaczenie: Marek Pawelec
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 608
"-Życie jest magicznym językiem."
"-Życie jest magicznym językiem."
W Akademii Magicznej - Starhaven ma miejsce morderstwo. Główne podejrzenie pada na rywala zabitej nauczycielki, Shannon'a. Wykładowca razem ze swoim podopiecznym, chcąc udowodnić swoją niewinność, na własną rękę poszukują zabójcy. Tyle, że ta sprawa wyjątkowo śmierdzi i wszystko wskazuje na to, że ma związek z przepowiednią na temat wojny Dysjunkcji. Nikodemus - wychowanek naszego profesora - idealnie pasuje do opisu Zimorodka, który ma walczyć po stronie ludzkiego języka, no prawie. Problemem jest to, że przez jego kakografię bliżej mu do Nawałnika Burzowego...
Czaropis czekał na swoją kolej ponad pół roku (panie z biblioteki mnie zabiją -.-), aż wreszcie miał swoją szanse, która wyszła średnio. Mogła mieć na to wpływ siła wyższa BookAThonu, bo po przeczytaniu pięciu pozycji w tydzień trudno nie mieć "kaca książkowego". Dodatkowo kartkowanie przez półtorej miesiąca jednej lektury nie pomaga. Muszę jednak pogratulować autorowi, bo świat który wykreował jest ciekawy i wyrazisty, jednak wrzucenie czytelnika od razu na naprawdę głęboką wodę, mogło być błędem. Przez pierwsze sto stron miałam problem ze zrozumieniem co się w ogóle dzieje i jak to wszystko tak naprawdę działa.
Czaropis czekał na swoją kolej ponad pół roku (panie z biblioteki mnie zabiją -.-), aż wreszcie miał swoją szanse, która wyszła średnio. Mogła mieć na to wpływ siła wyższa BookAThonu, bo po przeczytaniu pięciu pozycji w tydzień trudno nie mieć "kaca książkowego". Dodatkowo kartkowanie przez półtorej miesiąca jednej lektury nie pomaga. Muszę jednak pogratulować autorowi, bo świat który wykreował jest ciekawy i wyrazisty, jednak wrzucenie czytelnika od razu na naprawdę głęboką wodę, mogło być błędem. Przez pierwsze sto stron miałam problem ze zrozumieniem co się w ogóle dzieje i jak to wszystko tak naprawdę działa.
"-Ludzkość używa słowa 'przepowiednia', jakby była synonimem słowa 'przeznaczenie'. Nic nie jest ustalone na zawsze. [...]"
Nikodemus jest dość dziwnym bohaterem. Mimo wielu przeszkód, dalej dąży do swojego celu, będąc gotowym poświęcić wiele. Ale sposób jego myślenia, motywacje, wartości bywały irytujące... i czasem bezsensowne. Co do naszego profesorka, to szkoda, że tak mało wiemy o jego przeszłości. Wydaje się niezwykle ciekawa, przez małe smaczki, które błyskały od czasu do czasu. Najśmieszniejsze jednak jest to, że do gustu najbardziej przypadł mi główny czarny charakter, mający swój własny sposób na życie, nie przejmujący się konsekwencjami, czy też innymi ludźmi (taaa... lubię potwory ^^).
W Czaropisie bardzo ważne są błędy ortograficzne, które są robione specjalnie (ale raczej nie ma tego dużo), no bo jak sam tytuł głosi, w tej książce chodzi o czaropisanie. Jednak to nie zwróciło mojej uwagi, tak jak brak połowy zdań (np. "[...] Mogły też po prostu nie ukrywać go przed Fellwrothem na odnalezienie go."). Tak, dobrze przepisałam, a jest to jeden z kilku takich przypadków.
Niesamowite jest wydanie tej pozycji. Na każdej stronie są (niestety szare) "plamy krwi", które dodawały klimatu historii.
Jeśli miałabym Czaropis z czymś porównywać, to do głowy przychodzi mi Harry Potter, jednak te książki nie mają wiele wspólnego. Jedyne co je łączy, to występowanie czarów (zupełnie różnych od siebie) oraz naznaczony główny bohater, którego dotyczy jakaś przepowiednia. Myślę więc, że fani fantastyki w czystej postaci powinni być zachwyceni tą pozycją, do mnie nie do końca trafiła. Wydaje mi się jednak, że pierwszy tom jest zapowiedzią tego, co będzie się działo dalej. Dlatego, z czystej ciekawości sprawdzę co kryje się w kolejnej części ;).
W Czaropisie bardzo ważne są błędy ortograficzne, które są robione specjalnie (ale raczej nie ma tego dużo), no bo jak sam tytuł głosi, w tej książce chodzi o czaropisanie. Jednak to nie zwróciło mojej uwagi, tak jak brak połowy zdań (np. "[...] Mogły też po prostu nie ukrywać go przed Fellwrothem na odnalezienie go."). Tak, dobrze przepisałam, a jest to jeden z kilku takich przypadków.
Niesamowite jest wydanie tej pozycji. Na każdej stronie są (niestety szare) "plamy krwi", które dodawały klimatu historii.
"- [...] Zresztą, Nikodemusie, z językiem można zrobić znacznie więcej, niż wyobrażasz sobie przy waszych zasadach ortografii."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przeczytałeś? Zostaw jakiś znak ;) Każdy wpis się liczy, a nas zachęca do dalszego pisania. Liczymy na Ciebie ;3