Księga Portali
Laura Gallego
Oryginalna nazwa: El libro de los portales
Tłumaczenie: Karolina Jaszecka
Wydawnictwo: Dreams
Liczba stron: 570
"-[...] tego, co się zdarzyło nie da się już zmienić. [...]"
Tabit wydawał mi się nudnym, prosto ułożonym, inteligentnym chłopakiem, okazało się jednak, że jego przeszłość nie jest taka idealna jak wszyscy myślą. Nie widział świata poza zasadami, które panują w Akademii (chodzi mi o to, że było mu trudno uwierzyć w coś co, jeśli brać pod uwagę "ich magię" mogło się naprawdę wydarzyć), zawsze szukał logicznych wytłumaczeń i nie potrafił "rozbujać" wyobraźni. Mimo to można powiedzieć, że był naprawdę odważny, uczynny i przede wszystkim to, że miał talent i wiedzę.
W państwie Daruzji, istnieje Akademia Portali. Tylko Mistrzowie (potrafią i) mogą tworzyć portale. Tabit, student ostatniego roku otrzymał zlecenie namalowania jednego dla biednego wieśniaka. W tym samym czasie w kopalniach odnaleziono niebieski minerał odpowiadający czerwonemu, który od zawsze był używany do tworzenia portali, jednak teraz jest na wyczerpaniu. Wszystko co się później dzieje - wiąże się ze sobą, a Tabita wprowadza w nie lada kłopoty i intrygi związane z istnieniem Akademii.
Z początku Księga Portali w ogóle nie przypadła mi do gustu. Niemiłosiernie się ciągnęła, przez co nie miałam ochoty jej czytać. Jednak z rozdziału na rozdział zaczęło się poprawiać. Poza wydarzeniami dotyczącymi istnienia Akademii, bodarytu i portali, został wpleciony lekki i miły wątek miłosny, który dodaje uroku i delikatności do tej troszkę zagmatwanej historii.
"-[...] Wierz mi, potrafię wywinąć się rekinom. Jedną z zalet bycia małą rybą jest też to, że rekiny nie spodziewają się, że im się odgryziesz."

Zaczynając Księgę Portali byłam nastawiona na nią pozytywnie, chociaż nie do końca. Słyszałam o niej dobre rzeczy, ale nie przekonywały mnie imiona i sam początek. Natomiast wykonanie książki, w sensie: twarda okładka, wklejka (chyba tak to się nazywa) oraz to że mimo tylu stron była taka lekka, sprawiło mi przyjemność w trakcie czytania. Niestety w środku gdzieniegdzie brakowało myślników, czasami kropki.
"- Mówię, że być może to nam się tylko wydawało. Przecież to możliwe, prawda?
- Możliwe są też miliardy innych rzeczy - zaskoczył ich nagle ochrypły głos. - Ale nie wziąłeś ich pod uwagę, ponieważ logika prowadzi cię tylko do jednego wniosku i odrzuca pozostałe.
[...]
- Natomiast wyobraźnia nie zna granic - mówił dalej nieznajomy. [...]"
Uważam, że ten tytuł idealnie nadaje się na jesienne dni. Emanuje od niego przyjemna atmosfera. W miarę lekko się czyta, a umilenie czasu jest gwarantowane. Mimo paru nudnawych momentów, Księga Portali jest wypełniona akcją, nie szybką, nie wolną... tylko taką w sam raz. Warto przeczytać, chociażby po to, by nauczyć się tworzyć portale, poznać Mistrza Balbana oraz naszych studentów.
7+/10
Sisley
Wyczytałam, że książka z początku nie porywa - to duży minus.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj takie książki odkładam, nie rzucam w kąt.. żeby nie było :D
Mimo że sam tytuł i okładka jest intrygująca..książki raczej nie przeczytam :)
Pozdrawiam Iza z bloga ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com
Niech książki będą z Tobą! :)
Szkoda, bo myślę że warto mimo średniego początku ;).
UsuńPozdrawiam :* Sisley
Super recenzja! Myślę, że przeczytam. Cytaty, które dodałaś skłaniają do przeczytania ;) Fajnie, że podzieliłaś się swoją opinią, bo nie będę oczekiwała Bóg wie czego od książki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Klaudia.
http://zaczarowaneksiazkami.blogspot.com/
Miło to słyszeć, dziękuję :* Mam nadzieje że książka Ci się spodoba :D
UsuńPozdrawiam, Sisley ;3